No więc w trakcie rozmowy z Bartkiem padło hasło Bon Jovi – Bieber. Pomyślcie sami wszyscy marzymy o wielkim hicie z udziałem Bon Jovi -> Bieber to gwarancja sukcesu, najgorętsze męskie nazwisko od kilku miesięcy. I tak chłopacy nie grają tego co chce większość z nas i pewnie już nie zagrają... skoro idą w pop to niech to zrobią w wielkim stylu. Ponadto obu Panów wiele łączy:
- podobnie zaczynali – Jon latał po wytwórniach i wypromował się przez radio, dziś mamy dobę Internetu więc Bieber wypromował się za pomocą You Tube,
- obaj mają słodkie buźki, cofnijcie się kilka lat wstecz, ta fryzura np. z ery Bounce czy HAND -> Jon wyglądał jak starszy brat Biebera. Kapitalny pomysł na teledysk, a nawet 2. Zależnie od stylizacji i poprawek na Jonie:
uniwersalny początek Jon i Justin przybijają sobie piątkę i ruszają na miasto / imprezę, a następnie zależnie od wersji:
a) Jon gra starszego brata -> rwą pary młodsza + starsza siostra,
b) Jon gra ojca -> rwą matki z córkami
- Bieber to pupilek Ushera, który z kolei dobrze zna Samborę, który grał u niego solówkę na jednym występie
Taka współpraca to korzyści dla obu stron. Jon by się przypomniał młodym dzieciakom, a przecież to głównie młodzież głosuje na listach przebojów -> powrót na salony
Justin by się po raz kolejny pokazał z kimś starszym, a kto wie może otworzyłoby mu to drogę to poprocku bo w końcu nie będzie wiecznie słodkim dzieciaczkiem, mógłby się przekształcić w słitaśnego buntownika z gitarą i powalczyć o elektorat z Jonas Brothers