GRAMMY AWARDS 2013

Wszystko co dotyczy szeroko pojętego działu muzyki, innych zespołów itp.

Moderator: Mod's Team

Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

GRAMMY AWARDS 2013

Post autor: Damned »

Dla wszystkich, którzy nie mogą spać w nocy, transmisja z Grammy Awards 2013 w poniższym linku:

LIVE

Gala odbywa się w Staples Center w Los Angeles. Występy m.in. The Black Keys, Jack White, Adele, Mumford & Sons, Sting, Alicia Keys... Lista wykonawców jest o wiele dłuższa, ja jednak czekam głównie na wyżej wymienionych.

W tym samym momencie odbywa się koncert Bon Jovi w Waszyngtonie, a za dokładnie rok miejmy nadzieję że zespół odbierze jakąś statuetkę za album lub utwór z albumu What About Now. :D

Oto lista nominowanych w najważniejszych i najciekawszych kategoriach:

Record of the Year:
The Black Keys - Lonely Boy
Kelly Clarkson - Stronger (What Doesn't Kill You)
Fun - We Are Young
Gotye feat. Kimbra - Somebody That I Used to Know
Frank Ocean - Thinkin Bout You
Taylor Swift - We Are Never Ever Getting Back Together

Album of The Year:
The Black Keys - El Camino
Fun - Some Nights
Mumford & Sons - Babel
Frank Ocean - Channel Orange
Jack White - Blunderbuss

Best Rock Performance:
Alabama Shakes - Hold On
The Black Keys - Lonely Boy
Coldplay - Charlie Brown
Mumford & Sons - I Will Wait
Bruce Springsteen - We Take Care of Our Own

Best Rock Album:
The Black Keys - El Camino
Coldplay - Mylo Xyloto
Muse - The 2nd Law
Bruce Springsteen - Wrecking Ball
Jack White - Blunderbuss
Awatar użytkownika
Adrian
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4413
Rejestracja: 17 września 2005, o 17:02
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: GRAMMY AWARDS 2013

Post autor: Adrian »

Damned pisze: Best Rock Album:
The Black Keys - El Camino
Coldplay - Mylo Xyloto
Muse - The 2nd Law
Bruce Springsteen - Wrecking Ball
Jack White - Blunderbuss
Co za ochydna lista. Na tej liście nie ma zespołu/muzyka ktory by nagrał album z jajami.
Coldplayowe single z Mylo odrzuciły mnie do tego stopnia, ze nie przesłuchałem jeszcze ich albumu, pomimo, że ich bardzo lubię z poprzednich. Album Bruca brzmi jak jakaś muzyka kościelna, a u Muse pierwszy singiel powoduje, że chciałbym skakać z okna.
Black Keys i White musiałbym przesłuchać, ale wiem, ze mi się już gdzieś obili i jeżeli nei słucham to raczej nie urzekli mnie.

W przyszłym roku powinno być lepiej (dla mnie).
bartekbb23

Post autor: bartekbb23 »

Adrian pisze:Co za ochydna lista. Na tej liście nie ma zespołu/muzyka ktory by nagrał album z jajami.
OH REALLY? What about now ma jaja, znaczy się? Będzie miało, może tak... choć my i tak wiemy, że ma odcięte i to album bez jaj.
Adrian pisze:Album Bruca brzmi jak jakaś muzyka kościelna,
Amen. Tylko tyle by się nie czepiać innych utworów kościelnych z nadchodzącej płyty.

Adrian pisze:a u Muse pierwszy singiel powoduje, że chciałbym skakać z okna.
Skąd my to znamy... też chcemy skakać z okien, tylko kurdę, czemu... nie bardzo pamiętam.. ach tak racja, mamy ochotę skakać z okień Because We Can.
Adrian pisze:Black Keys i White musiałbym przesłuchać, ale wiem, ze mi się już gdzieś obili i jeżeli nei słucham to raczej nie urzekli mnie.
Nie znasz bo jesteś ignorantem, który wiedzę muzyczną opiera na tym co sam słuchał. Nie sięgniesz po album jak Ci się song nie spodoba, a nawet jeśli, to przesłuchasz raz, góra dwa i w kąt obok fap folderu. Nie katujesz się muzyką, która Ci się nie podoba na siłę jak w przypadku Bon Jovi ( przykład Because We Can, z oceny bodaj 1? 2? na 10, masz już chyba z 7 na 10)
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: GRAMMY AWARDS 2013

Post autor: Damned »

Adrian pisze:Na tej liście nie ma zespołu/muzyka ktory by nagrał album z jajami.
Oj panie Adrian... o ile przy nowej płycie Coldplay czy Muse mogę się zgodzić.. to Twoje słowa o The Black Keys, są bluźnierstwem. To tak jakby zbesztać Led Zeppelin albo Queen za ich najlepszych czasów. Nie przesadzam, bo Black Keys to nowa siła w muzyce rockowej. Po pierwsze grzech, że nie przesłuchałeś tak dobrego albumu, a się o nim wypowiadasz. Po drugie, chciałbym żeby zespół BJ odrzucił gitarowe granie w stylu Because We Can i What About Now, czyli radiową papkę pop-rockową i zagrał riff w stylu Auerbacha (gitarzysty i wokalisty wyżej wymienionego zespołu). Dla mnie riffy z I Could Make a Living Out of Lovin' You czy One Wild Night (nie mylić z One Wild Night 2001), a to co dzisiaj słyszymy spod palców Richiego to przepaść.

Polecam, abyś nadrobił czym prędzej zaległości i posłuchał, jak się gra dobry rock 'n' roll w 2013 roku i zdobywa w tym ciężkim dla muzyki czasie uznanie krytyków i słuchaczy rzetelną robotą. Można? Można

Najlepsza kapela rockowa po 2010 roku...
The Black Keys - Gold on The Ceiling
Geminiman019

Post autor: Geminiman019 »

W tym roku Adele dostała tylko jedną statuetkę Grammy. Była to kategoria najlepsze wykonanie live, za utwór Set the Fire on Rain. Ponadto w 2012 roku pani Adkins nagrała tylko utwór Skyfall promujący nowe przygody Agenta 007.
Awatar użytkownika
Adrian
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4413
Rejestracja: 17 września 2005, o 17:02
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post autor: Adrian »

Damned pisze:
Adrian pisze:Na tej liście nie ma zespołu/muzyka ktory by nagrał album z jajami.
Oj panie Adrian... o ile przy nowej płycie Coldplay czy Muse mogę się zgodzić.. to Twoje słowa o The Black Keys, są bluźnierstwem. To tak jakby zbesztać Led Zeppelin albo Queen za ich najlepszych czasów. Nie przesadzam, bo Black Keys to nowa siła w muzyce rockowej. Po pierwsze grzech, że nie przesłuchałeś tak dobrego albumu, a się o nim wypowiadasz. Po drugie, chciałbym żeby zespół BJ odrzucił gitarowe granie w stylu Because We Can i What About Now, czyli radiową papkę pop-rockową i zagrał riff w stylu Auerbacha (gitarzysty i wokalisty wyżej wymienionego zespołu). Dla mnie riffy z I Could Make a Living Out of Lovin' You czy One Wild Night (nie mylić z One Wild Night 2001), a to co dzisiaj słyszymy spod palców Richiego to przepaść.

Polecam, abyś nadrobił czym prędzej zaległości i posłuchał, jak się gra dobry rock 'n' roll w 2013 roku i zdobywa w tym ciężkim dla muzyki czasie uznanie krytyków i słuchaczy rzetelną robotą. Można? Można

Najlepsza kapela rockowa po 2010 roku...
The Black Keys - Gold on The Ceiling
Ok. Coś tam słyszałem i mnie nie rzuciło, ale tak jak wspomniałem nie dałem im szans. Po tym co napisałeś zerknąłem na inne ich kawałki i dam im szanse, bo faktycznie brzmią ciekawie.
OH REALLY? What about now ma jaja, znaczy się? Będzie miało, może tak... choć my i tak wiemy, że ma odcięte i to album bez jaj.
Ma większe niż to co usłysząłem od Muse I Coldplay razem wzięte ;)
Amen. Tylko tyle by się nie czepiać innych utworów kościelnych z nadchodzącej płyty.
Nie słyszłałem Amen a z reszty trudno cokolwiek porównać.
Skąd my to znamy... też chcemy skakać z okien, tylko kurdę, czemu... nie bardzo pamiętam.. ach tak racja, mamy ochotę skakać z okień Because We Can.
Może masz takie odczucia. Ja nie mam pomimo iż nie jestem zachwycony BWC.
Nie znasz bo jesteś ignorantem, który wiedzę muzyczną opiera na tym co sam słuchał. Nie sięgniesz po album jak Ci się song nie spodoba, a nawet jeśli, to przesłuchasz raz, góra dwa i w kąt obok fap folderu. Nie katujesz się muzyką, która Ci się nie podoba na siłę jak w przypadku Bon Jovi ( przykład Because We Can, z oceny bodaj 1? 2? na 10, masz już chyba z 7 na 10)
Nie rozumiem zarzutu.
BJ, Killersi, MCR, MSPreachers itp to są zespoły które mogą liczyć na większą moją cierpliwość i katowanie się ich nowymi dokonaniami. Później okazują się, ze są całkiem ok zazwyczaj.
To co wymieniłem jak np Muse mnie odpycha i nie będe słuchał, bo mnie to po prostu irytuje.
Trudno mi opierać wiedze muzyczną na czymś innym niż to co słuchałem. Tego nie kumam.
Geminiman019

Post autor: Geminiman019 »

Oj panie Adrian... o ile przy nowej płycie Coldplay czy Muse mogę się zgodzić.. to Twoje słowa o The Black Keys, są bluźnierstwem. To tak jakby zbesztać Led Zeppelin albo Queen za ich najlepszych czasów. Nie przesadzam, bo Black Keys to nowa siła w muzyce rockowej. Po pierwsze grzech, że nie przesłuchałeś tak dobrego albumu, a się o nim wypowiadasz. Po drugie, chciałbym żeby zespół BJ odrzucił gitarowe granie w stylu Because We Can i What About Now, czyli radiową papkę pop-rockową i zagrał riff w stylu Auerbacha (gitarzysty i wokalisty wyżej wymienionego zespołu). Dla mnie riffy z I Could Make a Living Out of Lovin' You czy One Wild Night (nie mylić z One Wild Night 2001), a to co dzisiaj słyszymy spod palców Richiego to przepaść.

Polecam, abyś nadrobił czym prędzej zaległości i posłuchał, jak się gra dobry rock 'n' roll w 2013 roku i zdobywa w tym ciężkim dla muzyki czasie uznanie krytyków i słuchaczy rzetelną robotą. Można? Można

Najlepsza kapela rockowa po 2010 roku...
Okres 2010s w muzyce rockowej mógłby dla mnie w ogóle nie istnieć. Dla mnie rock skończył się definitywnie wraz z chwilą rozpadu formacji The White Stripes. Mieli być odnowicielami rock and rolla, a skończyli jak skończyli. Dla mnie muzyka rockowa to już rozdział całkowicie zamknięty, który można zawrzeć w ramach 57 lat (od 1954 do 2011). Zresztą w Polsce od co najmniej kilkunastu lat przesterowane gitary są w niełasce. Teraz rządzi cukierkowy hip-hop, łzawy retro-pop o nieszczęśliwej miłości oraz konfekcyjna muzyka klubowa. A muzyka rockowa niech spoczywa w pokoju. Niech jej ziemia lekką będzie. :(
KondZik

Post autor: KondZik »

A co ma Coldplay wspólnego z rockiem? (Lubie ten zespół czasem posłuchać, żeby nie było)
The Black Keys i The Boss dla mnie najlepsze opcje.
Tylko nie Funy, Mumfordy itd = pogrzeb rocka w danym roku.

A zestawianie BJ z Coldplay i Muse to dla mnie totalny nonsens.
Nie ten poziom, nie to granie.
Geminiman019

Post autor: Geminiman019 »

KondZik pisze:A zestawianie BJ z Coldplay i Muse to dla mnie totalny nonsens.
Nie ten poziom, nie to granie.
Właśnie. Nie można porównywać Brytoli (Coldplay, Muse) z Jankesami (Bon Jovi), bo to bezcelowe. Muzyka brytyjska i amerykańska, mimo takiego samego języka, różni się od siebie, jak ogień i woda.
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Post autor: Damned »

Geminiman019 pisze:Nie można porównywać Brytoli (Coldplay, Muse) z Jankesami (Bon Jovi), bo to bezcelowe. Muzyka brytyjska i amerykańska, mimo takiego samego języka, różni się od siebie, jak ogień i woda.
A to ciekawe, a jednak jeden z głównych kompozytorów amerykańskiego Bon Jovi, odpowiedzialny za brzmienie (przynajmniej kiedyś), Richie Sambora wśród swoich inspiracji wymienia w przygniatającej większości muzyków brytyjskich:

Erica Claptona, Led Zeppelin, The Beatles, Rolling Stones, Jeffa Becka - wszyscy z Wysp.

Brzmienie Bon Jovi zawsze było uniwersalne i wykraczało po za Amerykę. To właśnie między innymi dzięki inspiracji i czerpaniu z muzyki brytyjskiej, ale i dzięki innym muzykom z dalszych zakątków, jak np. z Australii - Johnny Winter.
Geminiman019

Post autor: Geminiman019 »

The Black Keys nie zbawią rocka, ponieważ ta muzyka właśnie dożywa kresu swoich dni, podobnie jak jazz pół wieku temu. Chyba wiesz że płytę El Camino wyprodukował didżej Danger Mouse (ten od Szarego Albumu i Gnarls Barkley) któremu bliżej jest do hip-hopu niż rocka. Jak to powiedziała Wyrocznia z Matrixa "Wszystko co ma początek, ma też i koniec". A muzyka rockowa nie jest jak piasek, który nie ma ani początku ani końca. Rock zaczął się w 1954 roku i niebawem stanie się się takim samym przeżytkiem popkultury jak jazz.
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Post autor: Damned »

Geminiman019 pisze:The Black Keys nie zbawią rocka, ponieważ ta muzyka właśnie dożywa kresu swoich dni, podobnie jak jazz pół wieku temu.
Rock nie potrzebuje zbawienia. Zbawienia potrzebuje przemysł muzyczny, w którym od kilkunastu lat nie liczy się już talent, a jedynie zbijanie jak największych pieniędzy. Przywołałeś jazz, i nawiązując do tego co napisałem wyżej, dodam że Stevie Wonder czy Ray Charles, nie mięliby dzisiaj szans zaistnieć w popkulturze tak jak kiedyś, bo są niewidomi (Ray był). Jednak gatunek ten, cały czas żyje swoim życiem i ma się znakomicie. Nie potrzebuje żadnego zbawienia. Polecam zainteresować się takimi festiwalami jak North Sea Jazz w Holandii, lub Montreux Jazz Festival w Szwajcarii. Tam wciąż bardzo wiele się dzieje i jest nie gorzej niż 70 lat temu. Zapewniam ;)
Geminiman019 pisze:Chyba wiesz że płytę El Camino wyprodukował didżej Danger Mouse (ten od Szarego Albumu i Gnarls Barkley) któremu bliżej jest do hip-hopu niż rocka.
Znam Danger Mouse'a i doceniam jego twórczość. Przedstawiłeś go jako DJ-a, ale jest przede wszystkim producentem. Był odpowiedzialny za brzmienie na albumie El Camino i wywiązał się z tego zadania bez zarzutu.
Geminiman019 pisze:Jak to powiedziała Wyrocznia z Matrixa "Wszystko co ma początek, ma też i koniec". A muzyka rockowa nie jest jak piasek, który nie ma ani początku ani końca. Rock zaczął się w 1954 roku i niebawem stanie się się takim samym przeżytkiem popkultury jak jazz.
Tutaj powstrzymałbym się od przedwczesnego osądu.
Ponieważ to właśnie rock, wciąż, niezmiennie od lat przyciąga największą liczbę fanów muzyki na koncerty. Wystarczy przytoczyć największe festiwale na świecie, takie jak Glastonbury, Coachella, Roskilde, Isle of Wight, Rock in Rio, Rock am Ring, Woodstock itd. Można wymieniać.. a to wszystko festiwale z korzeniami czysto rockowymi i w których dziś headlinerami są wciąż, tak jak 40 lat temu wykonawcy rockowi. Chociaż gatunek się zmienia, to wciąż jest to gitarowe granie i nic nie wskazuje na to, by wkrótce miała rozpocząć się era skrzypiec czy syntezatorów. ;)
Geminiman019

Post autor: Geminiman019 »

Dla mnie jakiekolwiek koncerty czy festiwale rockowe nie są żadnymi wyznacznikami, ponieważ nie pokrywają się ze światowymi listami przebojów. Obecnie na takich listach dominuje pop, rap, r'n'b i muzyka klubowa. Jestem święcie przekonany, że rock został zepchnięty do podziemia, gdzie garstka Ostatnich Prawdziwych Ludzi, broni go w nierównej walce przed przeważającą siłą diabłów, których imiona to: Justin Bieber, Rihanna, Nicki Minaj, Katy Perry, KE$HA, One Direction czy Far East Movement. Oni sukcesywnie rujnują ducha rocka w tej garstce Ostatnich Prawdziwych Ludzi.

Ponadto jestem introwertykiem, lubię ciszę, spokój i samotność, a miejsca w których jest głośno, tłoczno i niespokojnie (takie jak koncerty czy festiwale) są przeze mnie omijane szerokim łukiem. Ja niestety powtarzam te same grzechy co mój ojciec, który unikał jak ognia wszystkich imprez masowych, oraz nigdy nie kupił ani jednej płyty winylowej. A to dlatego że go to nigdy nie interesowało. Całą muzykę nagrywał z radia na kasety. No i co ja mam teraz z tym fantem zrobić? Znacie chyba takie powiedzenie: jaki ojciec taki syn.
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Post autor: Damned »

Geminiman019 pisze:Dla mnie jakiekolwiek koncerty czy festiwale rockowe nie są żadnymi wyznacznikami, ponieważ nie pokrywają się ze światowymi listami przebojów.
Nie pokrywają się, ponieważ na kreowanie list przebojów wpływ mają również najmłodsi, czyli słuchacze poniżej 18 roku życia, którzy nie są jeszcze ogarnięci muzycznie. Dzisiaj słuchają kogoś z przywołanych przez Ciebie gwiazdek, a jutro nadejdzie potrzeba na coś ambitniejszego. Po za tym owe gwiazdki nie zabawią za długo w branży. Owszem na pewno niektóre z nich zostaną na listach przebojów na długie lata, ale tylko te które mają na prawdę talent, a nie tylko piękne ciała, które wkrótce przestaną być takie atrakcyjne. Dzisiaj na sukces na listach wpływają właśnie akcje najmłodszych słuchaczy typu wysyłam codziennie sms na mojego idola, albo mamo kup mi jego płytkę na dzień dziecka.

Dla mnie znakomitym wyznacznikiem są właśnie koncerty, ponieważ przychodzą na nie prawdziwi fani muzyki, a nie nastolatkowie, którzy po za fajnym image swojego idola, tak na prawdę sami nie wiedzą co im się podoba w jego twórczości.
Geminiman019 pisze:Ponadto jestem introwertykiem, lubię ciszę, spokój i samotność, a miejsca w których jest głośno, tłoczno i niespokojnie (takie jak koncerty czy festiwale) są przeze mnie omijane szerokim łukiem.
Znam ludzi podobnych pod tym względem do Ciebie i gdy udało mi się ich wyciągnąć na Open'er to czuli się doskonale. Nie trzeba wchodzić w ścisły tłum, można być na koncercie jednocześnie czując komfort. Na nagraniach video sprytnie omija się miejsc gdzie ludzi jest mniej, ale zapewniam że takie miejsca istnieją i czasem lubię obejrzeć koncert na telebimie, relaksując się na kocu nieopodal sceny. Jestem stałym bywalcem Open'era od 2007 roku i chwalę sobie każdą z edycji na których byłem. Przebywanie kilka dni w roku na tym największym we wschodniej Europie festiwalu muzycznym, utwierdza mnie w przekonaniu, że muzyka ma się dziś bardzo dobrze. Z całego serca polecam i zapewniam, że żaden z wymienionych przez Ciebie wykonawców nie jest mile widziany na open'erowej scenie, zarówno przez organizatorów, jak i publiczność ;)
Geminiman019

Post autor: Geminiman019 »

Ja w życiu nigdy nie byłem na żadnym koncercie czy festiwalu, ponieważ nigdy nie miałem takiej potrzeby. Ja niestety postępuję dokładnie tak samo jak mój ojciec i jestem skazany na powtarzanie jego grzechów. "Jaki ojciec taki syn", to powiedzenie w moim wypadku sprawdza się całkiem trafnie. Mój rodziciel NIGDY PRZENIGDY nie był na żadnym koncercie, podobnie jak na meczu piłki nożnej. Mam uraz do koncertów przez oglądanie w połowie lat 90, programów dotyczących Disco Polo. Jeżeli chodzi o słynnych wykonawców, którzy wydają płyty, mimo że nie koncertowali od bardzo wielu lat, to do głowy przychodzi mi Kate Bush. Ona jak lwica strzeże swojej prywatności i nie dopuszcza do siebie dziennikarzy. Ona nie koncertuje, ponieważ podobno prześladują ją złe sny, że gdy wchodzi na scenę dostaje kompletnego blamażu. Kate Bush w swoją jedyną trasę wyruszyła w 1978 roku i od tego czasu dała tylko parę pojedynczych koncertów.

A propos The Black Keys. Joe Perry z Aerosmith też wypowiedział się na ich temat, mówiąc o końcu ery muzyki rockowej.
To koniec pewnej ery. Ludzie słuchają muzyki inaczej, niż kiedyś. Wybierają sobie z płyt piosenki, które im pasują, a resztę ignorują. Za chwilę nie będą chcieli już słuchać kapel grających na żywo. Wątpię, czy za 10 lat zobaczymy zespół The Black Keys dający ponad dwugodzinne koncerty.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muzyka”