Cóż, nie ukrywam, że od blisko 10-ciu lat jestem fanem (nie wiem czy nie za duże słowo) tego zespołu. Niestety od tamtej pory moja sympatia do Coldplay była wielokrotnie wystawiana na ciężką próbę. Najnowszy album jest tego najlepszym przykładem...
Wiem, że Coldplay postrzegany jest jako zespół lalusiowaty, a sam wokalista jako mamisynek. I zgadzam się z tymi opiniami, bo są one w pełni uzasadnione. Na szczęście zespół ma też masę zalet. Przede wszystkim - przepiękne kompozycje oparte często nie o gitarę, a o fortepian.
Coldplay nigdy nie był stricte rockowym zespołem. Zdecydowanie bliżej im do Beatlesów niż do hardrockowych kapel. Niestety po czterech pierwszych bardzo dobrych płytach, muzycy postawili sobie za cel zdobyć szczyt nie Mount Everest, a raczej Olympus Mons. Innymi słowy, iść tam gdzie jeszcze nikogo nie było, piąć się w górę wszelkimi sposobami. I stąd duety z dwoma najbardziej POPularnymi wokalistkami naszych czasów: Rihanną i Beyonce, czyli dwoma kobietami które "lubi" na Facebooku odpowiednio 81 i 63 miliony osób (dla porównania BJ mają "zaledwie" 26 milionów fanów na tym portalu). Wiadomo, że w naszym gronie te wokalistki nie robią na nikim wrażenia, ale liczby na pewno obrazują rozmiar rynku na jaki wchodzi artysta decydując się na duet z którąś z owych gwiazd. Taka kolaboracja nie ma prawa zakończyć się finansową klapą. Ciężko określić, ile w takich kolaboracjach jest chęci samych artystów, a ile "dobrych rad" osób z najbliższego otoczenia, którzy zacierają ręce na samą myśl o potrojeniu swoich dochodów, ale jedno jest pewne - Coldplay to zespół który nigdy nie bał się eksperymentów.
Pomimo, że muzycznie zespół rózni się od Bon Jovi, to dostrzegam bardzo wiele podobieństw. Jednym z nich jest charyzma lidera. Zarówno Jon Bon Jovi, jak Chris Martin to sceniczne zwierzę. W obecnych czasach jest to gatunek lidera na wymarciu. Poza tym, obydwa zespoły kojarzone są jako lalusiowate, lub dla dziewczyn. Co również widać na koncertach, gdzie przeważnie jest więcej kobiet niż mężczyzn. Obydwa zespoły są także kojarzone z wyprzedanymi stadionami i świetną oprawą swoich tras. Wreszcie obydwa współpracowały z tymi samymi specjalistami od wizerunku, a więc ich PR działał według bardzo podobnych schematów.
Nie jest tajemnicą, że Panowie z Bon Jovi bardzo cenią młodszych kolegów z Anglii. I vice versa. Wokalista Chris Martin na jednym z pierwszych dużych koncertów w 2000 roku tłumaczył się publiczności z szerokim uśmiechem mówiąc "to miło, że przyszliście nas posłuchać, pomimo, że nie jesteśmy jeszcze znani jak Bon Jovi". Z kolei Richie Sambora, tuż po założeniu swojego oficjalnego konta na Twitterze, zaczął obserwować w pierwszej kolejności właśnie m.in. Coldplay, a nie np. Aerosmith czy Guns N' Roses. Z resztą sami fani Bon Jovi odnajdywali w ostatnich kompozycjach Bon Jovi wpływy angielskiego zespołu, więc coś musi być na rzeczy.
Co do nowego albumu Coldplay, to nie chce mi się rozpisywać, bo nie specjalnie jest nad czym (oprócz tego o czym wspominała Monika), ale zwrócę uwagę na pewien szczegół. Mianowicie pod numerem 8 znalazł się utwór "Army of One". Dokładnie tak jak na przedostatnim krążku Bon Jovi. W pierwszej chwili pomyślałem, że to zwykły zbieg okoliczności, ale gdy odpaliłem ten utwór, to przekonałem się, że jest to ewidentna inspiracja z Bon Jovi. Po pierwsze tytuł, po drugie numer utworu i po trzecie organy w tle, które są bliźniaczo podobne do tych w utworze Bon Jovi. To cieszy, bo rzadko zdarza się żeby ktoś ze znanych, młodszych zespołów czerpał inspirację od Bon Jovi. Jeżeli zaś chodzi o sam utwór, to nie sądzę, aby znalazł tu jakichkolwiek zwolenników. Ja tam wolę "Army of One" w wykonaniu Bon Jovi
Warto dodać jeszcze tylko, że w na nowym albumie Coldplay, w utworze "Up & Up" pojawia się gościnnie m.in. Noel Gallagher. Sam utwór ma spory potencjał, ale producent spaprał robotę i nadzieją pozostają już tylko wersje koncertowe.
A tutaj kilka występów, które lubię:
Coldplay - Swallowed in the Sea (Live in Sydney 2003)
https://www.youtube.com/watch?v=MTbBdfX1moY
Coldplay & Richard Ashcroft - Bitter Sweet Symphony (live at Live 8 2005)
https://www.youtube.com/watch?v=iHWlB0Y1Dps
Coldplay - Lost (live in Chicago 2008)
https://www.youtube.com/watch?v=Pkgeai985rA
Coldplay - Viva la Vida (live in Tokyo 2009)
https://www.youtube.com/watch?v=ajaY0X10cpg
Coldplay - Another's Arms (live in Los Angeles 2014)
https://www.youtube.com/watch?v=dJBqwwW4BD8
Ponadto cenię wokalistę Chrisa Martina za swoją nieprzewidywalność i spontaniczne szaleństwa, takie jak to:
https://youtu.be/I22UAqcKFFA?t=3m24s