Dla mnie super, gdyby nie mało wyraźna gitara dałabym 10/10
Bardzo fajny tekst, perkusja - miodzio. No i głos Jona oczywiście - trzeba przyznać, że się postarali. Według mnie będzie hit, a może nie tylko w Stanach czy Japoni, ale też w Polsce (jeśli jakaś stacja radiowa zechce piosenkę wypromować).
A co do podobieństwa do BTBMB czy HANDA - kocham ten utwór i tą płytę, więc mnie to nie gryzie
Tell me what I got to do
To make my life mean more to you...
Tell me who I got to be
To make you a part of me...
Jestem zawiedziona. Jeżeli cała płyta będzie jak ta piosenka to będzie to porażka. Nie wiem czemu ale strasznie irytuje mnie powtarzanie ciągle 'This one goes' albo 'this one was', już nie wspominając o 'Let me hear you say yeah, yeah, yeah, oh yeah'. Jakoś nie czekam na tą płytę bo nie chcę się jeszcze bardziej rozczarować. Za to z niecierpliwością czekam na nowe płyty Europe czy Gotthard'a bo zapowiadają się rewelacyjnie. Szkoda, że BJ nie potrafią stworzyć już niczego co mogło by zachwycać...
dla mnie jest dobrze. Nie wiem czy ktoś jeszcze tak miał ale ja przy pierwszym słuchaniu na początku refrenu podczas słów get up off your knees spodziewałam się wyższej nuty.Nie wiem czy mnie rozumiecie chodzi mi o większą różnicę dźwięków. A ogólnie może i będzie hit.
HOPE SO ! No i oczywiście czekam na solo
hyyy coś mi tu hitem zalatuje ogólnie 9,5/10. Wokal bardzo dobry, gitara, perkusja też baardzo dobrze. Jestem bardzo ciekawa jak nasi polscy słuchacze zareagują na tę piosenkę, to może być wielki powrót Bon Jovi w Polsce.
A tak nawiasem, wiadomo kiedy piosenka pojawi się w naszych stacjach radiowych??
nie wiem gdzie tu widzicie hit. to nie jest piosenka na miare nawet welcome to whereever you are. przejdzie bez echa. work for the working man już jest dużo lepsza.
Widzę, ze piosenka budzi skrajne emocje, a to chyba dobrze.
Sorry Adrian za złośliwości, ale aż mi się nie chce tutaj zaglądać przez odpowiedzi Twoje na każdy post nie Twojego autorstwa wiec czekam aż już sam sobie zaczniesz odpowiadać i wtedy wiem ze temat już upadł
Ok ja ograniczę ilość postów, ale Ty ograniczysz średnią ilość zrzędzenia na post. Ok
ewaika789 pisze:Jestem bardzo ciekawa jak nasi polscy słuchacze zareagują na tę piosenkę, to może być wielki powrót Bon Jovi w Polsce.
reakcji nie będzie zbyt wielkiej...utwór jest przeciętny nie ma co się oszukiwać, a Bon Jovi to nie U2, że krytyka będzie ich windować z takimi kawałkami na szczyt.
Również uważam, że w Polsce piosenka przejdzie bez większego echa... raz, że jak już wspomniałem moim zdaniem mimo, iż piosenka daje radę to nie jest to materiał na przebój... a pod drugie, tak jak napisał przedmówca BJ nie mają w Polsce takiej renomy jak przykładowe U2, żeby ludzie ekscytowali się samym faktem nowej piosenki i windowali ją do góry tylko za to, że jest...
No wlasnie... To U2... Lubie chłopakow ale ich ostatnia plyta mnie meczy, uwazam ze ten kawalek jest nieduzo ale lepszy od ostatniego dorobku U2. Szkoda ze Polacy tak fascynuja sie U2 a nie BJ...
Ale np przy The fixer - Pearl Jam Follow wg mnie wyglada srednio.
Ciekawe jaka bedzie reszta, oby Ryszard dal troche power'a w pozostalych kawalkach.
Wtórność, wtórność i jeszcze raz wtórność. Brak powiewu chociażby odrobiny świeżości. Kolejny utwór BON JOVI klasy B. Zdecydowanie zespół powinien przestać nagrywać na jakieś 10 lat, bo wszystko co robią ostatnio zlewa się w jedną wielką papkę. Tekst jak setki innych. Wokal - co Jon nie dośpiewa to dowygląda hehe obstawiam, że teledysk będzie również niskich lotów. Szansa, że ta piosenka stanie się u nas hitem jest równa zeru.
I rozumiem, że znowu zabrakło rymu chłopakom, tym razem do "follow", stąd też znowu mamy to żenujące yeah yeah yeah... hmm Proponowałabym "shallow" bo to naprawdę bardzo płyciutkie. Połowa piosenek z nowego albumu się nie obroni.
Ale jak to w życiu bywa. Nawet w gniocie można znaleźć sztuczne piękno, jeśli tylko sobie to wmówimy.Sama pewnie przyzwyczaję się do niej po milionowym przesłuchaniu, ale to nie jest to, czego chcę.
Gdyby nowy album nazywał się THE SHIT to też niektórzy z was odnaleźliby w tym głębszy sens.
nie wiem gdzie tu widzicie hit. to nie jest piosenka na miare nawet welcome to whereever you are.
Ja nie widze by to był hit lecz wcale nie uważam tego za wadę. Nie jest tak napchane komerchą jak chociażby IML.
Co do skrajnych ocen to wielu z was po prostu ma zbyt wielkie oczekiwania i tyle. To nowe Bon Jovi , nie mające niemal nic wspólnego z BJ z ery sprzed Crusha. Ja już ich traktuje inaczej i jeśli jest coś lepsze od Who says czy Whole lot of leavin to juz uważam to za sukces i sie jaram. Zmniejszmy oczekwania, to inaczej na to wszystko spojrzymy. Stare dobre BJ juz nie wróci.
Ten singiel po Lost Highway'owej paplaninie to wręcz cudo więc mnie zadowala (choć oczekiwałem czegoś w innym stylu) i staram sie szukac pozytywów.
Dandi pisze:Ja już ich traktuje inaczej i jeśli jest coś lepsze od Who says czy Whole lot of leavin to juz uważam to za sukces i sie jaram. Zmniejszmy oczekwania, to inaczej na to wszystko spojrzymy.
Ten singiel po Lost Highway'owej paplaninie to wręcz cudo więc mnie zadowala (choć oczekiwałem czegoś w innym stylu) i staram sie szukac pozytywów.
Nowego kawałka nie słuchałem, ale nie rozumiem tego, co napisałeś powyżej. Mam sobie wciskać, że coś jest dobre? ?eby to jakoś przełknąć, nawet, jeśli to szmira? Po co? Lepiej wrzucić album innej kapeli, który spełnia oczekiwania, czyż nie?
jovizna pisze:
Gdyby nowy album nazywał się THE SHIT to też niektórzy z was odnaleźliby w tym głębszy sens.
taa "The Shit" Adrianowi z miejsca skojarzyłby się z buntem młodzieży czy innym politycznym przesłaniem
Moim zdaniem problem polega na tym, że nowe pokolenie fanów BJ to osoby bardzo młode, zapatrzone w legendarne "białe ząbki" Jona - idola, bezkrytycznie łykające wszystko co nam jest serwowane przez ostatnie lata. Chłopaki jadą na swojej marce, doskonale wiedzą, że jakiego gniota by nie wydali to rzesza tego typu fanów zapewni im odpowiednią sprzedaż płyt, a trasa koncertowa świetnie się sprzeda bo na koncert przyjdą także starzy fani, żeby posłuchać starych piosenek bo przy całym moim krytycznym podejściu przyznaję, że koncerty nadal grają świetne (chociaż też gorsze niż kiedyś). Jak ktoś jest bezkrytycznie zapatrzony to jak zauważyła Jovizna we wszystkim się doszuka, przesłania, powera, fajnej perkusji czy genialnego brzdąknięcia strun w wykonaniu Richiego w 23 sekundzie utworu... Może gdybyśmy byli bardziej krytyczni i wymagający jako ogół fanów to zmusilibyśmy ich do wysilenia swoich umysłów - chociaż i w to wątpię bo znając Jona dalej by robił swoje nawet gdybyśmy się wszyscy od niego odwrócili