.
.
O formie odejścia już pisałem.
Co do "udawania" Jona: Wątpię by Richie świadomie naśladował ruchy sceniczne Jona. Ma na to zbyt silną osobowość. To, że był spory czas w dołku tego nie zmienia.
Byłem na solowym koncercie Sambory i nie zauważyłem rzucających się w oczy podobieństw do Jona. Oczywiście Richie śpiewał do mikrofonu, podobnie jak Jon i miliony innych wokalistów

A nawet jeśli zdarzy mu się skorzystać ze sprawdzonego wzorca to dobrze to wychodzi i dla mnie to jest plus
To, ze Richie zabrał się za śpiewanie, od jakiegoś czasu stało się zarzutem - przez umowne 30 lat ludzie utożsamiali go jedynie z gitarą - i pewnie dlatego Richie ciągle musi tłumaczyć, że nie jest wielbłądem i chwytać się tego, że na początku kariery marzyła mu się ścieżka śpiewającego gitarzysty.
To, że obecnie nie ma miejsca na powrót Sambory do zespołu jest oczywiste. Dodatkowo album BJ bez Sambory oraz płyta Richiego z Ori pokażą, czy RS przydałby się choćby na współtworzenie kolejnych płyt z Jonem.
Nie zmienia to faktu, ze z wielką przyjemnością obejrzałbym ich wspólne sporadyczne koncerty
Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby do grupy dopuścić trochę świeżej krwi. Tym bardziej ostrej gitary. Ale w tym przypadku akurat największą przeszkodą przed "przyjęciem" Phila X do zespołu jest to, że on kompletnie nie czuje BJ. Potrafi odegrać piosenki, ale ten typ muzyki to nie jego bajka.
W BJ powinien grać gitarzysta, który całym sercem utożsamia się z muzyką zespołu, a nie wynajęty, nawet najlepszy rzemieślnik.