Pouprawiałem nieco masochizmu przez piątkowy dzień, a nawet noc, słuchając ten utwór łącznie chyba z 50x i stwierdzam, że ten cholerny "Knockout" coś w sobie ma. Covery upewniają mnie w przekonaniu, że sam tekst, linia melodyczna wokalu jest na medal! Problemem jest warstwa instrumentalna, czyli to co w muzyce (przynajmniej dla mnie) najważniejsze. Czekam z niecierpliwością na wersję koncertową, która będzie mniej komputerowa, bardziej organiczna i naturalna. Innymi słowy może to być zupełnie inny utwór. "Knockout" nie jest wymagający wokalnie, więc wersja LIVE nie powinna być bolesna dla uszu, tak jak stare hiciory wykonywane pod koniec "Because We Can Tour".
Są takie utwory, które po pierwszym przesłuchaniu robią dobre wrażenie, lecz bardzo szybko się nudzą... Są też takie, które na początku wydają się tragedią, lecz z czasem okazują się czymś więcej... Nie wiem jak będzie w przypadku "Knockout". Może ani tak, ani siak. Utwór po prostu pozostanie zły. Póki co, po wielu przesłuchaniach stwierdzam, że coś w tym "nowoczesnym", innym kawałku jest... na pewno nie jest to jednak klasyczny, podręcznikowy rock.
PS. Mam pytanie do starszej gwardii, czyli osób które pamiętają czasy "New Jersey".
Jeżeli się mylę, to mnie poprawcie, ale podejrzewam, że w 1992 roku oczekiwaliście kontynuacji grania znanego z albumu "New Jersey" czy "Slippery When Wet", tymczasem pojawił się zupełnie inny, nowoczesny utwór "Keep the Faith". Co było dla Was większym szokiem? Pierwszy singiel z 1992 roku, czy najnowszy utwór "Knockout"? Nie pytam o to, który utwór jest ambitniejszy, lepszy, bo to chyba oczywiste. Pytam o to, który utwór wywołał większy szok.
Ostatnio zmieniony 10 września 2016, o 08:25 przez Damned, łącznie zmieniany 1 raz.
Mi sie Knockout podoba coraz bardziej, a spodobał w sumie od razu. Dostrzegłem nawet fajną linie gitary Niby powtarza się w kółko to samo ale dodaje fajnego klimatu piosence. Całość wiadomo - przeprodukowana i dźwięki średnio naturalne ale podoba mi się mocna linia basu w zwrotkach.
Tak jak wspomniał Damned ten utwór może być super na żywo. Hugh będzie miał pole do popisu, obok perki w zwrotce gra główne skrzypce. Może nawet w koncertowej wersji Phil troszke bardziej zaznaczy swój udział.
A co do Captain Kidd Corp. to było jakieś info na ten temat ? W gruncie rzeczy wygląda na to,że ten mini label wydaje płytę, pod licencja z Island Record. JBJ wrócił do Island ale wygląda na to,że na pewno nic nie jest po staremu. Czyli wydaję płytę w małej, swojej wytwórni ale pod patronatem Island ? Coś w ten deseń.
Damned pisze:Pouprawiałem nieco masochizmu przez piątkowy dzień, a nawet noc, słuchając ten utwór łącznie chyba z 50x i stwierdzam, że ten cholerny "Knockout" coś w sobie ma. Covery upewniają mnie w przekonaniu, że sam tekst, linia melodyczna wokalu jest na medal! Problemem jest warstwa instrumentalna, czyli to co w muzyce (przynajmniej dla mnie) najważniejsze. Czekam z niecierpliwością na wersję koncertową, która będzie mniej komputerowa, bardziej organiczna i naturalna. Innymi słowy może to być zupełnie inny utwór. "Knockout" nie jest wymagający wokalnie, więc wersja LIVE nie powinna być bolesna dla uszu, tak jak stare hiciory...
Od pierwszych przesłuchań miałem takie własnie przekonanie, że ten utwór coś w sobie ma, że gdzieś jest w nim "ukryte" stare BJ (nawet bardzo:)) o czym wspominałem... I być może właśnie w wersji live obdartej z elektroniki to wyraźniej usłyszymy!
So you want to be a cowboy,
Well you know it's more that just a ride...
Dand pisze:A co do Captain Kidd Corp. to było jakieś info na ten temat ? W gruncie rzeczy wygląda na to,że ten mini label wydaje płytę, pod licencja z Island Record. JBJ wrócił do Island ale wygląda na to,że na pewno nic nie jest po staremu. Czyli wydaję płytę w małej, swojej wytwórni ale pod patronatem Island ? Coś w ten deseń.
Też mnie to nurtuje. To co wiemy na pewno, to że JBJ wydawał pod tą nazwą limitowane fanklubowe albumy koncertowe na przestrzeni ostatnich 5 lat. Były to jednak rzeczy półoficjalne, adresowane do garstki fanów i niedostępne w regularnej sprzedaży.
Podejrzewam, że startując ze swoim własnym labelem JBJ stał się bardziej niezależny. Od teraz sam może zadecydować o tym, co będzie singlem i ile singli będzie promował album, bowiem Captain Kidd Corp. wszystko finansuje. Od teledysków, sesji zdjęciowych i okładek po ludzi którzy ogarniają te wszystkie profile społecznościowe i całą promocję. Zauważyłem, że materiały promocyjne w sieci, te grafiki i filmiki są robione ostatnio bardzo amatorsko, tak jakby zabrakło specjalisty. W przeszłości takich sytuacji nie było, stąd moje przypuszczenie, że w tej dziedzinie nastąpiła zmiana i o takie rzeczy nie dba już Island, tylko sam JBJ, Matt i Anthony, którzy mówiąc łagodnie nie muszą mieć zmysłu do takich rzeczy i zatrudniać przypadkowych ludzi, lub robić to sami (Anthony). Island natomiast zajmuje się tylko i aż dystrybucją muzyki na całym świecie. Ale to tylko moja hipoteza, być może nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością.
Tak czy inaczej Captain Kidd Corp, przypomina mi label JAMBCO. Pierwszą mini wytwórnię Jona, którą założył na początku lat '90 i wydawał pod jej szyldem do 1994 roku.
Damned pisze:
Mam pytanie do starszej gwardii, czyli osób które pamiętają czasy "New Jersey".
Jeżeli się mylę, to mnie poprawcie, ale podejrzewam, że w 1992 roku oczekiwaliście kontynuacji grania znanego z albumu "New Jersey" czy "Slippery When Wet", tymczasem pojawił się zupełnie inny, nowoczesny utwór "Keep the Faith". Co było dla Was większym szokiem? Pierwszy singiel z 1992 roku, czy najnowszy utwór "Knockout"? Nie pytam o to, który utwór jest ambitniejszy, lepszy, bo to chyba oczywiste. Pytam o to, który utwór wywołał większy szok.
Jak się jest gówniarzem w podstawówce to się inaczej patrzy na wszystko. I łyka się wszystko co ukochany zespół nagrywa.
Ja nic nie oczekiwałem. Miałem po drodze Blaze of Glory które uwielbiałem. KTF było dla mnie bombowe!
Największy wstyd i zażenowanie to BWC. Nic tego nie przebije.
Aha i ogromnym szokiem było Midnight in Chelsea i te cholerne sialalala...Trzeba było wszystkim tłumaczyć że to Jon solo. Teraz już tej wymówki nie mamy...
Damned jeśli masz rację to ten krytykowany ruch o powrocie do Mercury jest bardziej pozorny niż rzeczywisty. Dziwią jednak te koszulki JBJ reklamujące stara/nową wytwórnie w sytuacji gdy jej rola miałaby być jednak zmarginalizowana jeśli chodzi o nagrywanie i promocję. Te dwie rzeczy są w sumie najważniejsze bo o ile bez dystrybucji nikt płyty by nie dostał o tyle kwestia muzyczna i promocja to coś co bolało Jona najbardziej. W sumie lepiej by jednak ktoś czuwał nad JBJ w kwestii wyboru singli bo facet sie na tym nie zna kompletnie ;p
I dlatego jak nie podoba mi się produkcja utworu, ale widzę jego potencjał to wyszukuje covery w necie. Jest masa utworów które przy innej produkcji po prostu mi się podobają. A w necie jest masa specjalizujących się osób/zespołów w przeróbkach na inne muzyczne style. Już widziałem że akustycznie ktođ nagra Knockout. Podejrzewam e Ci co nie lubi produkcji BJ to spodoba im si wersja akustyczna.
Ja pamiętam 3 album Killersw. Jak mnie bolało, że na albumie były genialne numery, ale w "opakowaniu" takim, że mnie irytowały. Jakby produkcja była taka jak na debiucie to bym słuchał tego albumu non stop.
A co do Captain Kidd Corp,... Gdy było JAMBCO to KTF miał 7 teledysków, płytę koncertową wydaną chyba nieoficjalnie, VHS z klipami i dodatkowe single typu Cama De Rosas czy I Wish Everyday. Oby to była ta zapowiadana #dobrazmiana
Damned pisze:
Mam pytanie do starszej gwardii, czyli osób które pamiętają czasy "New Jersey".
Jeżeli się mylę, to mnie poprawcie, ale podejrzewam, że w 1992 roku oczekiwaliście kontynuacji grania znanego z albumu "New Jersey" czy "Slippery When Wet", tymczasem pojawił się zupełnie inny, nowoczesny utwór "Keep the Faith". Co było dla Was większym szokiem? Pierwszy singiel z 1992 roku, czy najnowszy utwór "Knockout"? Nie pytam o to, który utwór jest ambitniejszy, lepszy, bo to chyba oczywiste. Pytam o to, który utwór wywołał większy szok.
Jak się jest gówniarzem w podstawówce to się inaczej patrzy na wszystko. I łyka się wszystko co ukochany zespół nagrywa.
Ja nic nie oczekiwałem. Miałem po drodze Blaze of Glory które uwielbiałem. KTF było dla mnie bombowe!
Największy wstyd i zażenowanie to BWC. Nic tego nie przebije.
Aha i ogromnym szokiem było Midnight in Chelsea i te cholerne sialalala...Trzeba było wszystkim tłumaczyć że to Jon solo. Teraz już tej wymówki nie mamy...
Moge sie podpisac tylko pod ta wypowiedzia Pana Prezesa. To byly inne czasy, inna muzyka w radio, inny pop, inny mainstream. KTF od pierwszego odsluchania jakos naturalnie przyswoilem w swoim sercu- to bylo wciaz moje BJ, to byl wciaz ten czynnik x. Cos, co sprawialo, ze czlowiek naprawde czasami lecial do chmur pod reke z muzyka BJ ( uff- alez to zabrzmialo patetycznie). Ja pamietam, ze styl gry Tico w KTF- to bylo cos, co rzucilo mi sie w uszy, moze to tylko taki "szok"m jaki pamietam- ale to wciaz w temacie pozytywnego znaczenia tego slowa
PS. Mam pytanie do starszej gwardii, czyli osób które pamiętają czasy "New Jersey".
Jeżeli się mylę, to mnie poprawcie, ale podejrzewam, że w 1992 roku oczekiwaliście kontynuacji grania znanego z albumu "New Jersey" czy "Slippery When Wet", tymczasem pojawił się zupełnie inny, nowoczesny utwór "Keep the Faith". Co było dla Was większym szokiem? Pierwszy singiel z 1992 roku, czy najnowszy utwór "Knockout"? Nie pytam o to, który utwór jest ambitniejszy, lepszy, bo to chyba oczywiste. Pytam o to, który utwór wywołał większy szok.
Powiedzmy sobie szczerze.
SWW - USA - 12,000,000 mln
KTF - USA - 2,000,000^
Myślę że dla wielu to był tak duży szok, że odwrócili się plecami do zespołu, ale tak na poważnie. Teraz trochę inne czasy a i BJ już przecierałi szlaki zmian stylistyki bardzo często więc Ci co zostali już przyzwyczajeni są do takich zmian.
Jon wspominał też w wywiadzie, że bardzo długo walczył aby przekonać ludzi, że Keep The Faith to dobry utwór.
Ja sam mam wśród moich znajomych którzy po wydaniu albumu Keep The Faith odwrócili się od Bon Jovi i według nich ten album był gwoździem do trumny. Z TD jednemu się tylko podoba Hey God, z singla promującego Crusha utwór Ordinary People i z Bounca utwor Hook Me Up.
"Livin' On A Prayer"
-----------
Aby się dowiedzieć kim jestem, trzeba mnie najpierw poznać.