WAN vs Aftermath
Moderator: Mod's Team
WAN vs Aftermath
No więc...
Nigdy się w takie rzeczy nie bawie, bo jak można porównać piosenki a co dopiero płyty.
Ale bardzo mnie interesuje jak rozłożą się głosy.
Porównujemy What About Now i Aftermath Of The Lowdown.
Tak, płyty inne, inny wokal itd itd.
Ale postarajmy się ocenić pomysły na kompozycje, teksty, rozwiązania czysto muzyczne a nie wokalistów czy pozostałych muzyków.
Dla tych którym ciężko niech wyobrażą sobie, że Jon śpiewa na Aftermath.
Obie płyty mają słabe miejsca, mają silne punkty i chodzi mi o kompozycje, pomysły. Obie są podobno rockowe więc teoretycznie da się porównać.
Nigdy się w takie rzeczy nie bawie, bo jak można porównać piosenki a co dopiero płyty.
Ale bardzo mnie interesuje jak rozłożą się głosy.
Porównujemy What About Now i Aftermath Of The Lowdown.
Tak, płyty inne, inny wokal itd itd.
Ale postarajmy się ocenić pomysły na kompozycje, teksty, rozwiązania czysto muzyczne a nie wokalistów czy pozostałych muzyków.
Dla tych którym ciężko niech wyobrażą sobie, że Jon śpiewa na Aftermath.
Obie płyty mają słabe miejsca, mają silne punkty i chodzi mi o kompozycje, pomysły. Obie są podobno rockowe więc teoretycznie da się porównać.
- prezes1
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 3527
- Rejestracja: 4 maja 2010, o 21:48
- Ulubiona płyta: These Days i NJ
- Lokalizacja: Lublin
Rzeczywiście ciężko porównywać te płyty...I bez sensu...
O WAN już zostało powiedziane wszystko więc szkoda czasu...(ale wciąż b.lubię połowę płyty)...
Ale mogę napisać co ma Aftermath a czego nie ma WAN. Otóż płyta Richiego ma szczerość, serce, duszę i gitary przede wszystkim. Teksty ma najlepsze od wieków. 7 Years Gone czy Get So High to arcydzieła...
Dla mnie to wystarczy... Tego szukam w muzyce...
O WAN już zostało powiedziane wszystko więc szkoda czasu...(ale wciąż b.lubię połowę płyty)...
Ale mogę napisać co ma Aftermath a czego nie ma WAN. Otóż płyta Richiego ma szczerość, serce, duszę i gitary przede wszystkim. Teksty ma najlepsze od wieków. 7 Years Gone czy Get So High to arcydzieła...
Dla mnie to wystarczy... Tego szukam w muzyce...
"Opinions are like assholes...Everybody has one!"
- medicineman90
- Gdańsk Supporter
-
Keep The Faith
- Posty: 425
- Rejestracja: 30 kwietnia 2013, o 11:36
- Lokalizacja: Działdowo
- Kontakt:
Porównanie jest niezwykle trudne i każdy musi odwołać się do swoich osobistych preferencji, do tego czego szuka w albumie z danej "stajni".
WAN - przesłuchałem, bo to pochodzi ze stajni Bon Jovi... mało kiedy wracam do tego...
U Bon Jovi szukam od kilku albumów komercji, ale ROCKOWEJ. WAN z rockiem ma niezbyt wiele wspólnego. Zdecydowanie wolałem Crush, Bounce, HAND.
Na tej płycie poza "I'm with You" nie znalazłem niczego, co nakazywałoby mi do tej płyty powrócić w najbliższym czasie
Aftermath - przesłuchałem, przesłuchuje i będe przesłuchiwał. Dawno nie miałem zajawy na solowy album jakiegokolwiek artysty. Owszem, na płycie są momenty lepsze i gorsze, ale jak wspomniał prezes1 - Seven Years Gone, You Can Only get So High - to arcydzieła. na światowym poziomie są dla mnie także Takin' a Chance on the Wind, czy Forgiveness Street. Burn the Candle Down i Learning how to Fly to czysty rock n'rollowy SZAŁ!! Dla mnie Aftermath to jedna z najbardziej niedocenianych płyt w ostatnim czasie i z całym szacunkiem dla osób opowiadających się za WAN - ja OSOBIŚCIE (i zaznaczam, że to TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJA OPINIA) wstydziłbym się postawić WAN obok Aftermath na swojej półce...
(Pomimo tego, że na koncercie przy WAN'owskich hitach skakałem jak wściekły - ale to zapewne miłość do Bon Jovi tak mną rzucała
)
WAN - przesłuchałem, bo to pochodzi ze stajni Bon Jovi... mało kiedy wracam do tego...
U Bon Jovi szukam od kilku albumów komercji, ale ROCKOWEJ. WAN z rockiem ma niezbyt wiele wspólnego. Zdecydowanie wolałem Crush, Bounce, HAND.
Na tej płycie poza "I'm with You" nie znalazłem niczego, co nakazywałoby mi do tej płyty powrócić w najbliższym czasie
Aftermath - przesłuchałem, przesłuchuje i będe przesłuchiwał. Dawno nie miałem zajawy na solowy album jakiegokolwiek artysty. Owszem, na płycie są momenty lepsze i gorsze, ale jak wspomniał prezes1 - Seven Years Gone, You Can Only get So High - to arcydzieła. na światowym poziomie są dla mnie także Takin' a Chance on the Wind, czy Forgiveness Street. Burn the Candle Down i Learning how to Fly to czysty rock n'rollowy SZAŁ!! Dla mnie Aftermath to jedna z najbardziej niedocenianych płyt w ostatnim czasie i z całym szacunkiem dla osób opowiadających się za WAN - ja OSOBIŚCIE (i zaznaczam, że to TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJA OPINIA) wstydziłbym się postawić WAN obok Aftermath na swojej półce...
(Pomimo tego, że na koncercie przy WAN'owskich hitach skakałem jak wściekły - ale to zapewne miłość do Bon Jovi tak mną rzucała
Harlem rain coming down,
Another shattered soul, in the lost and found.
One more night, on the street of pain,
Getting washed away by the Harlem rain.
Another shattered soul, in the lost and found.
One more night, on the street of pain,
Getting washed away by the Harlem rain.
- Adrian
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 4413
- Rejestracja: 17 września 2005, o 17:02
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Miałem kiedyś dać taki temat, ale pomyślałem, że zrobi się jadka fanatyków Ryśka z fanatykami Jona/Zespołu i odstąpiłem od tego pomysłu.
Rzuciłeś temat to i ja się wypowiem (pewnie jako nieliczny obrońca WAN). Spodziewam się tutaj wygranej AOL, ale aby było ciekawiej wrzuciłem pytanie na sonde na głównej. Tam powinni oddać głosy osoby, które preferują dany album ale nie mają siły na forumowe przepychanki. Więc będziemy mieli lepszą ocenę opinii odnośnie tego zestawienia.
Tak z głowy:
WAN - Plusy - Energia, nowe jak na Bon Jovi rozwiązania (BWCan, POYou, TAThieves, AOOne), dużo zespołu, czasami chwytliwe teksty, ciekawe muzyczne rozwiązania, chwytliwe kawałki, różnorodność, wokal.
Minusy: Za mało rocka a za dużo popu, momentami słabe linijki tekstu i za mało Ryśka
AOL - Plusy - Dobre ballady, kilka mocnych punktów, szczerość, chwytliwość.
Minusy: Słabe lub wręcz nijake rockery, wstydliwe Sugar Daddy, kiczowato-countrowate WTStorm i TACOTWind, średni wokal, czasami kiczowate teksty, brak solówek w 2-3 kawałkach (album gitarzysty?), momentami chaos, utwory zbyt podobne do demówek Bon Jovi po 2000 roku.
O ile dobrze pamiętam 8 piosenek WAN dostało u mnie max ocenę a AOL 7 więc różnica minimalna pomiędzy ilością dobrych numerów. AOLowdown totalnie przegrywa jednak jakością tych pozostałych kawałków, bo rzadko usuwam kawałki z albumów tego zespołu ale na AOL jest SDaddy, TACOTWind czy WTStorm, które wieją nudą lub kiczem. Minusem Ryśka jest to, że ja spodziewałem sie albumu w jego lekko bluesowym stylu a dostałem momentami kopie utworów Bon Jovi po 2000 roku.
Oceniając generalnie lubię WAN i często słucham. AOLowdown też czasami puszcze bo jest kilka perełek, ale całość mocno nierówna.
Zdecydowany głos na WAN
Rzuciłeś temat to i ja się wypowiem (pewnie jako nieliczny obrońca WAN). Spodziewam się tutaj wygranej AOL, ale aby było ciekawiej wrzuciłem pytanie na sonde na głównej. Tam powinni oddać głosy osoby, które preferują dany album ale nie mają siły na forumowe przepychanki. Więc będziemy mieli lepszą ocenę opinii odnośnie tego zestawienia.
Tak z głowy:
WAN - Plusy - Energia, nowe jak na Bon Jovi rozwiązania (BWCan, POYou, TAThieves, AOOne), dużo zespołu, czasami chwytliwe teksty, ciekawe muzyczne rozwiązania, chwytliwe kawałki, różnorodność, wokal.
Minusy: Za mało rocka a za dużo popu, momentami słabe linijki tekstu i za mało Ryśka
AOL - Plusy - Dobre ballady, kilka mocnych punktów, szczerość, chwytliwość.
Minusy: Słabe lub wręcz nijake rockery, wstydliwe Sugar Daddy, kiczowato-countrowate WTStorm i TACOTWind, średni wokal, czasami kiczowate teksty, brak solówek w 2-3 kawałkach (album gitarzysty?), momentami chaos, utwory zbyt podobne do demówek Bon Jovi po 2000 roku.
O ile dobrze pamiętam 8 piosenek WAN dostało u mnie max ocenę a AOL 7 więc różnica minimalna pomiędzy ilością dobrych numerów. AOLowdown totalnie przegrywa jednak jakością tych pozostałych kawałków, bo rzadko usuwam kawałki z albumów tego zespołu ale na AOL jest SDaddy, TACOTWind czy WTStorm, które wieją nudą lub kiczem. Minusem Ryśka jest to, że ja spodziewałem sie albumu w jego lekko bluesowym stylu a dostałem momentami kopie utworów Bon Jovi po 2000 roku.
Oceniając generalnie lubię WAN i często słucham. AOLowdown też czasami puszcze bo jest kilka perełek, ale całość mocno nierówna.
Zdecydowany głos na WAN
Dzięki Adrian 
Dlatego miała to być zwykła ankieta i tyle. Klikasz, wychodzisz i nie musisz nic pisać jak nie masz ochoty. Ankieta gdzie każdy może oddać jeden głos, żeby żaden kochany fanatyk nie klikał po 50 razy bo jaki w tym sens ? (ale fanatyków nie da się wytłumaczyć)
No też troche się martwiłem, że będą zwykłe przepychanki słowne między fanami J. a R.
Ale czy jest sens na takie kłótnie
?
To jak z WAN. Ja akceptuje ten album, czasem słucham, nadal uważam że to najsłabsze co wypuściło BJ ale fajnie że podoba się ludziom. Skoro coś daje radość innym słuchaczom to dobrze, po to przecież wychodzą nagrania.
Egoistycznie patrząc mam nadzieje na troche rocka na następnej płycie. Chociaż tyle co na The Circle.
Tyle ode mnie
Pozdrawiam
Dlatego miała to być zwykła ankieta i tyle. Klikasz, wychodzisz i nie musisz nic pisać jak nie masz ochoty. Ankieta gdzie każdy może oddać jeden głos, żeby żaden kochany fanatyk nie klikał po 50 razy bo jaki w tym sens ? (ale fanatyków nie da się wytłumaczyć)
No też troche się martwiłem, że będą zwykłe przepychanki słowne między fanami J. a R.
Ale czy jest sens na takie kłótnie
To jak z WAN. Ja akceptuje ten album, czasem słucham, nadal uważam że to najsłabsze co wypuściło BJ ale fajnie że podoba się ludziom. Skoro coś daje radość innym słuchaczom to dobrze, po to przecież wychodzą nagrania.
Egoistycznie patrząc mam nadzieje na troche rocka na następnej płycie. Chociaż tyle co na The Circle.
Tyle ode mnie
Pozdrawiam
- prezes1
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 3527
- Rejestracja: 4 maja 2010, o 21:48
- Ulubiona płyta: These Days i NJ
- Lokalizacja: Lublin
Hehe, tak tylko dodam że stawianie znaku równości między fanatykami Jona i zespołu to jakieś nieporozumienie...
Raczej tu widzę podział na 3 grupy. Ale co zabawne, jatki boją się główni liderzy dwóch przeciwstawnych grup bo za takich Was uważam(Adrian-lider grupy Jona i Kondzik- grupa Richiego)...
Tylko chłopaki nie udawajcie że jest inaczej...
Tylko chłopaki nie udawajcie że jest inaczej...
"Opinions are like assholes...Everybody has one!"
- Adrian
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 4413
- Rejestracja: 17 września 2005, o 17:02
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Ja bym się określił prędzej jako "Nie-Fanatyka Ryśka" co by dało przestrzeń na fanatyzm dla Jona i dla zespołuAle co zabawne, jatki boją się główni liderzy dwóch przeciwstawnych grup bo za takich Was uważam(Adrian-lider grupy Jona i Kondzik- grupa Richiego)...
Tylko chłopaki nie udawajcie że jest inaczej...
Ale wiesz prezes, że Ty też jesteś jednoznacznym przedstawicielem bojówki Ryśka ;D
Zobaczymy co inni powiedzą. Póki co jest mobilizacja w szeregach zwolenników Ryśka. Ciekaw jestem czy będzie tak jak z BWCan, które na początku dostało po tyłku a teraz o 5 głosów przegrywa z POYou na najlepszy utwór z WAN.
Pomimo, że mam dziwne wrażenie, że wszystko spowodowane jest głównie apodyktycznością Jona, to nie wieszam na nim psów. Team Richie czy Team Jon? Team Bon Jovi, na dobre i na złe. I mogę sprawiać wrażenie, że Richie to ten najlepszy, poszkodowany i w ogóle, ale on też odwala ostatnio niezłą szopkę. Wszyscy są zwykłymi ludźmi. Byle to wszystko wyszło na prostą.Adrian pisze:Zobaczymy co inni powiedzą.
19.06.2013 – Gdańsk, Polska
12.07.2019 – Warszawa, Polska
12.07.2019 – Warszawa, Polska
- misstwisted
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 973
- Rejestracja: 16 marca 2011, o 18:51
- Lokalizacja: Pszczyna
Cóż, postawiłam na WAN. Może gdybym była na koncercie Richiego promującym jego płytę, to zmieniłabym zdanie, tak jak zmieniłam co do WAN słuchając jedynie tego, co zagrali na koncercie, a zagrali z tej płyty tyle, co nic. Jednak zawsze bardziej doceniam pracę zespołową, niż solową i to przeważyło o tym, że jednak WAN, pomimo kolejnych smętów, wydaje mi się jednak bardziej "do życia" niż Aftermath. I nie będę się tu rozwodziła jak strasznie nie lubię bylejakiego rockowego grania i że dla mnie liczą się albo płaczliwe ballady, albo prawdziwe ostre, a nawet taneczne (tak, tak
) kawałki, bo to już chyba każdy na tym forum wie, gdyż wspominam o tym praktycznie przy każdej konfrontacji z ostatnią płytą Richiego 
- Dand
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 2759
- Rejestracja: 16 września 2005, o 18:52
- Lokalizacja: Szczecin
Jako członek Team Richie tez wrzuce swoje trzy grosze :
Dla mnie Aftermath. To moja ulubiona płyta obecnie. Jednak to ,że uwielbiam solową płytę Sambory nie znaczy, że musze nie lubić WAN. Wręcz przeciwnie. Dla mnie te płyty sie znakomicie uzupełniają. Są od siebie różne i wspólnie mają wszystko to co moge oczekiwać od Bon Jovi. Świetne teksty, mocne rockowe kawałki z zajebistym jamowaniem,świetne ballady, pop na wysokim poziomie, hymny stadionowe...Bez problemów stawiam na półce WAN obok Aftermath.
Życzyłbym sobie by tak wyglądało to za każdym razem. Sambora wydaje płyte a po tym zespół. Z tym,że z jednym ulepszeniem - niech odstęp między jedną a drugą wynosi jakoś rok, półtora.
Dla mnie Aftermath. To moja ulubiona płyta obecnie. Jednak to ,że uwielbiam solową płytę Sambory nie znaczy, że musze nie lubić WAN. Wręcz przeciwnie. Dla mnie te płyty sie znakomicie uzupełniają. Są od siebie różne i wspólnie mają wszystko to co moge oczekiwać od Bon Jovi. Świetne teksty, mocne rockowe kawałki z zajebistym jamowaniem,świetne ballady, pop na wysokim poziomie, hymny stadionowe...Bez problemów stawiam na półce WAN obok Aftermath.
Życzyłbym sobie by tak wyglądało to za każdym razem. Sambora wydaje płyte a po tym zespół. Z tym,że z jednym ulepszeniem - niech odstęp między jedną a drugą wynosi jakoś rok, półtora.

- prezes1
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 3527
- Rejestracja: 4 maja 2010, o 21:48
- Ulubiona płyta: These Days i NJ
- Lokalizacja: Lublin
Hehe, bojówka to za duże słowo. Jednoznacznym mówisz? Pozory mylą...Adrian pisze:Ale wiesz prezes, że Ty też jesteś jednoznacznym przedstawicielem bojówki Ryśka ;D
Jestem wielbicielem obu panów i całego 5-osobowego teamu od 24 lat...Szmat czasu i życia z nimi...I nie wyobrażam sobie innego składu, także koncertowego z Philem X, Y czy Z...
I nie mam problemu z WAN, słucham b. często, stoi jak u Danda obok Aftermatha...
"Opinions are like assholes...Everybody has one!"
Ja nie uważam się za fanatyka, a tym bardziej lidera fanatyków 
Dla mnie zawsze zespół stoi na 1 miejscu. A że bardziej lubie Richiego niż Jona to nie tajemnica, ale też to nie jest tak ogromna różnica. Jon po prostu ostatnimi laty troche działa mi na nerwy, ale nadal wiem jakie ma ogromne zalety i że bez niego nie ma nic tak na prawde.
Czasem troche ponosi mnie jak wg mnie ktoś go przecenia albo bardziej docenia wygląd niż muzyke ale tak na prawde to kto by nie chciał być przystojnym muzykiem. Jedno drugiemu nie przeszkadza mimo, że nasz zespół często za to dostaje, że wyglądają dobrze, może zazdrośni krytycy
A co do sprzeczek z Adrianem to fakt, mamy inne poglądy inne podejście, ale ja osobiście uważam, że bez niego to forum traci dużo i zawsze czytam jego posty z ciekawością co tam wyskrobał
Nie zgadzam się z nim np co do takich rzeczy jak kawałki Richiego, ale każdy ma swoje zdanie i bardzo dobrze.
A wracając do tematu właśnie włączyłem Weathering the Storm
Nie mam What About Now i mimo, że uważam że jest najsłabsze z dyskografii BJ to zamierzam je kupić. Dlaczego? Bo nagrali to goście których słucham już tyle lat, który w moim życiu tyle zmienili, tyle mi pomogli, że zawsze na płycie znajde dla siebie chociaż kawałek, chociaż zwrotke, refren, kawałek tekstu który odpowie mi na jakieś pytanie które mnie nurtuje.
Dla mnie zawsze zespół stoi na 1 miejscu. A że bardziej lubie Richiego niż Jona to nie tajemnica, ale też to nie jest tak ogromna różnica. Jon po prostu ostatnimi laty troche działa mi na nerwy, ale nadal wiem jakie ma ogromne zalety i że bez niego nie ma nic tak na prawde.
Czasem troche ponosi mnie jak wg mnie ktoś go przecenia albo bardziej docenia wygląd niż muzyke ale tak na prawde to kto by nie chciał być przystojnym muzykiem. Jedno drugiemu nie przeszkadza mimo, że nasz zespół często za to dostaje, że wyglądają dobrze, może zazdrośni krytycy
A co do sprzeczek z Adrianem to fakt, mamy inne poglądy inne podejście, ale ja osobiście uważam, że bez niego to forum traci dużo i zawsze czytam jego posty z ciekawością co tam wyskrobał
Nie zgadzam się z nim np co do takich rzeczy jak kawałki Richiego, ale każdy ma swoje zdanie i bardzo dobrze.
A wracając do tematu właśnie włączyłem Weathering the Storm
Nie mam What About Now i mimo, że uważam że jest najsłabsze z dyskografii BJ to zamierzam je kupić. Dlaczego? Bo nagrali to goście których słucham już tyle lat, który w moim życiu tyle zmienili, tyle mi pomogli, że zawsze na płycie znajde dla siebie chociaż kawałek, chociaż zwrotke, refren, kawałek tekstu który odpowie mi na jakieś pytanie które mnie nurtuje.
Ja pozwolę sobie na nieco inne podejście. Otóż na dzień dzisiejszy ZDECYDOWANIE częściej słucham "What About Now". Nie pamietam kiedy ostatnio słuchałem "Aftermath...". Niestety... Chyba w styczniu (jakoś najbardziej podchodzi mi "Undiscovered..."). Nie znaczy to, że najnowsze dzieło Sambory jest dla mnie popeliną. Ma te 2-3 piosenki do których warto wrócić z "Burn The Candle Down" czy "Sugar Daddy" (tak, tak).
Niestety sporo tam dłużących sie wypełniaczy takich jak "Take a Chance", "Only Get So High",czy nie mający do zaoferowania nic poza mocnym wstępem "Learning How To Fly". Zdanie oczywiście subiektywne.
"What About Now" wprawia mnie natomiast (z małymi wyjątkami) w dobry nastrój. Może ta pogoda?
Lekkie ale bez dwóch zdań bonjoviowe "Because We Can" (malkontentów odsyłam do "Bed Medicine" czy "I'll Sleep"), niezłe "I'm With You", fajne luzackie "Left", ciekawe "Pictures", bez dwóch zdań gitarowe "Army" i powrót do fajnych ballad za sprawą "Thieves". Nieźle. Bon Jovi robi to co umie najlepiej i to się sprawdza. Gdyby zmiksować tą płyte nieco inaczej i troszke przestawić tracklistę... Postawię jednak na "Aftermath...". Jakby nie było Sambora chciał dać słuchaczowi "coś więcej". I to się udało.
Niestety sporo tam dłużących sie wypełniaczy takich jak "Take a Chance", "Only Get So High",czy nie mający do zaoferowania nic poza mocnym wstępem "Learning How To Fly". Zdanie oczywiście subiektywne.
"What About Now" wprawia mnie natomiast (z małymi wyjątkami) w dobry nastrój. Może ta pogoda?
Lekkie ale bez dwóch zdań bonjoviowe "Because We Can" (malkontentów odsyłam do "Bed Medicine" czy "I'll Sleep"), niezłe "I'm With You", fajne luzackie "Left", ciekawe "Pictures", bez dwóch zdań gitarowe "Army" i powrót do fajnych ballad za sprawą "Thieves". Nieźle. Bon Jovi robi to co umie najlepiej i to się sprawdza. Gdyby zmiksować tą płyte nieco inaczej i troszke przestawić tracklistę... Postawię jednak na "Aftermath...". Jakby nie było Sambora chciał dać słuchaczowi "coś więcej". I to się udało.