Bez Richiego w Europie!
Moderatorzy: Adm's Team, Mod's Team
Gdzieś już chyba wcześniej pisałem, że (nawet) gdyby z Bon Jovi wywalić Tico, Dave'a i Samborę to ogrom słuchaczy i tak by tego nie zauważył. Wystarczy spojrzeć choćby na to, iż nawet prasa w stosunku do tego zespołu zdecydowanie częściej używa terminu Jon Bon Jovi. Jon jest synonimem tej grupy. Nie żaden Richie, nie Bryan Rashbaum ani Tico Torres. Podejrzewam, że wielu słuchaczy nawet nie wie, że "Blaze of Glory" to solowy album Jona. Albo inaczej... Prawdopodobnie ogromna rzesza słuchaczy nie dostrzega różnicy pomiędzy Jonem Bon Jovi, a Bon Jovi. W gruncie rzeczy granica sie zatarła. Zaryzykuje stwierdzenie, że Jon wydałby solowy album, ktory z całą pewnościa dotarłby do czołówki (pewnie nawet na szczyt) list bestsellerów. A pozostali Panowie niestety muszą czy też powinni sie go trzymać, gdyż poza (Jonem) Bon Jovi czeka ich niebyt.
Wydaje mi sie, ze jesli Sambora nie wróci jeszcze w tym roku to jego szanse (również akcje) na powrót (nie wiemy wszak jakie szanse ma obecnie) spadną diametralnie. Podejrzewam, że już spadły bardziej niż by przypuszczał. Coraz bardziej realna (może nawet realistyczna) wydaje się opcja nagrania nowego albumu bez Sambory. Można przecież wyjść z założenia by Phila X zakontraktować na wzór Hugh McDonalda i... Więcej kasy popłynie do kieszeni Jona (reszty z resztą też). Popularność "zespołu" na pewno nie zmalała. Jeśli ktokolwiek przed ta trasą miał jeszcze wątpliwości co do tego kto przyciaga tłumy na stadiony i kogo ludzie chcą posłuchać (może bardziej zobaczyć?) chyba ostatecznie się ich pozbył.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że nie potrafiłem sobie kiedyś wyobrazić Bon Jovi bez Sambory. Dzisiaj to już nie jest abstrakcją. To niemal materialne. I choć jeszcze 6 miesięcy temu było bolesnym ciosem to z upływem czasu zostało zaakceptowane. Życie nie lubi pustki. Mam nadzieje, że wiecie o co mi chodzi. Bon Jovi to już wyłącznie biznes.
Wydaje mi sie, ze jesli Sambora nie wróci jeszcze w tym roku to jego szanse (również akcje) na powrót (nie wiemy wszak jakie szanse ma obecnie) spadną diametralnie. Podejrzewam, że już spadły bardziej niż by przypuszczał. Coraz bardziej realna (może nawet realistyczna) wydaje się opcja nagrania nowego albumu bez Sambory. Można przecież wyjść z założenia by Phila X zakontraktować na wzór Hugh McDonalda i... Więcej kasy popłynie do kieszeni Jona (reszty z resztą też). Popularność "zespołu" na pewno nie zmalała. Jeśli ktokolwiek przed ta trasą miał jeszcze wątpliwości co do tego kto przyciaga tłumy na stadiony i kogo ludzie chcą posłuchać (może bardziej zobaczyć?) chyba ostatecznie się ich pozbył.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że nie potrafiłem sobie kiedyś wyobrazić Bon Jovi bez Sambory. Dzisiaj to już nie jest abstrakcją. To niemal materialne. I choć jeszcze 6 miesięcy temu było bolesnym ciosem to z upływem czasu zostało zaakceptowane. Życie nie lubi pustki. Mam nadzieje, że wiecie o co mi chodzi. Bon Jovi to już wyłącznie biznes.
- Damned
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 4971
- Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
- Ulubiona płyta: These Days
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Wszystko co piszesz to smutna prawda, ale z tym zdaniem bym polemizował:
Lizbona: 2011 - 57,832 sprzedanych biletów, 2013 - 28,864 sprzedanych biletów
Szkocja: 2011 - 53,043 sprzedanych biletów, 2013 - 30,000 sprzedanych biletów
Berlin: słaba sprzedaż biletów, koncert przeniesiony na 3x mniejszy od stadionu amfiteatr
Oslo: koncert przeniesiony z dużego stadionu do hali
Cleveland: koncert odwołany ze względu na fatalną sprzedaż
New Jersey: 2010 - 206,099 sprzedanych biletów, 2013 - 100,000 sprzedanych biletów (w tym jeden koncert przeniesiony z środy na sobotę, ze względu na słabą sprzedaż)
Nie znam żadnej trasy, podczas której byłoby tak wiele podobnych sytuacji. Widać czarno na białym, że zespół nie ma takiego brania bez jednego ze swoich filarów. Zbieg okoliczności? Nie sądzę.
Znam przykłady w moim najbliższym otoczeniu gdzie ludzie nie pojechali do Gdańska ze względu na brak Sambory. Oprócz tego fakt, że koncerty odkąd współautor tekstów, muzyki i gitarzysta opuścił trasę sprzedają się znacznie gorzej widać gołym okiem, a oto dowody:Sam Bora pisze:Jeśli ktokolwiek przed ta trasą miał jeszcze wątpliwości co do tego kto przyciaga tłumy na stadiony i kogo ludzie chcą posłuchać (może bardziej zobaczyć?) chyba ostatecznie się ich pozbył.
Lizbona: 2011 - 57,832 sprzedanych biletów, 2013 - 28,864 sprzedanych biletów
Szkocja: 2011 - 53,043 sprzedanych biletów, 2013 - 30,000 sprzedanych biletów
Berlin: słaba sprzedaż biletów, koncert przeniesiony na 3x mniejszy od stadionu amfiteatr
Oslo: koncert przeniesiony z dużego stadionu do hali
Cleveland: koncert odwołany ze względu na fatalną sprzedaż
New Jersey: 2010 - 206,099 sprzedanych biletów, 2013 - 100,000 sprzedanych biletów (w tym jeden koncert przeniesiony z środy na sobotę, ze względu na słabą sprzedaż)
Nie znam żadnej trasy, podczas której byłoby tak wiele podobnych sytuacji. Widać czarno na białym, że zespół nie ma takiego brania bez jednego ze swoich filarów. Zbieg okoliczności? Nie sądzę.
- Dand
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 2759
- Rejestracja: 16 września 2005, o 18:52
- Lokalizacja: Szczecin
Jeszcze tylko dodam,że ciągle nie było wiadomo kiedy wróci Sambora. Mógł wrócić lada chwila i ludzie do końca wierzyli kupując bilety,że on będzie. Nie mówiąc o sporej rzeszy fanów, która kupiła bilety przed wiadomością,że zespół będzie w niepełnym składzie.
Oczywiście nie przeceniam jego mocy, pewnie 3/4 ludzi kupujących bilety robi to dla Jona ale jakiś procent na pewno bez Sambory na koncert nie pójdzie.
Swoją drogą ostatnio sobie pomyślałem,że jeśli wydadzą nowy krążek bez Richiego to ja tej płyty nie kupie.
Oczywiście nie przeceniam jego mocy, pewnie 3/4 ludzi kupujących bilety robi to dla Jona ale jakiś procent na pewno bez Sambory na koncert nie pójdzie.
Swoją drogą ostatnio sobie pomyślałem,że jeśli wydadzą nowy krążek bez Richiego to ja tej płyty nie kupie.

Brak Sambory jest bardzo zauważalny. Abstrahuję tutaj od jego wkładu w tworzenie muzyki dla BJ, bo nie wiemy czy miał coś do powiedzenia na WAN czy nie i czy to co zaproponował w Come back as me to jego aktualne moce twórcze czy też nie.
Natomiast jego głos jako drugi i w chórkach to jeden z najważniejszych znaków rozpoznawczych zespołu. Podczas koncertu (do tego "jedynego w Polsce" jak w naszym przypadku) można było to znieść całkiem dobrze (podczas kolejnego oglądania multicamu to już bardziej boli), ale wydawanie kolejnych płyt bez tego charakterystycznego elementu pod banderą BJ byłoby dziwne. nawet najlepsze danie musi być dobrze doprawione. Dla mnie takim smaczkiem jest obecność Ryśka w utworach BJ.
Nową gitarę mogą skombinować, ale specyficznego głosu Sambory nie podrobią.
Może faktycznie - jak wspomniał Dand - trzeba będzie za rok, dwa "zagłosować" pieniędzmi i nie kupić albumu bez Sambory.
Bo co innego może zmusić Jona do wyciągnięcia ręki na zgodę?
Natomiast jego głos jako drugi i w chórkach to jeden z najważniejszych znaków rozpoznawczych zespołu. Podczas koncertu (do tego "jedynego w Polsce" jak w naszym przypadku) można było to znieść całkiem dobrze (podczas kolejnego oglądania multicamu to już bardziej boli), ale wydawanie kolejnych płyt bez tego charakterystycznego elementu pod banderą BJ byłoby dziwne. nawet najlepsze danie musi być dobrze doprawione. Dla mnie takim smaczkiem jest obecność Ryśka w utworach BJ.
Nową gitarę mogą skombinować, ale specyficznego głosu Sambory nie podrobią.
Może faktycznie - jak wspomniał Dand - trzeba będzie za rok, dwa "zagłosować" pieniędzmi i nie kupić albumu bez Sambory.
- Frankie
- Administrator
-
Have A Nice Day
- Posty: 939
- Rejestracja: 16 listopada 2006, o 16:48
- Lokalizacja: Łódź
Niestety rychły koniec Sambory w Bon Jovi stał się coraz bardziej realny w chwili premiery AOL i następującej po niej trasie koncertowej. Być może własnie wtedy w Samborze obudziły się dawne pragnienia, poczuł się orzeźwiony nową sytuacją. Po tylu latach grania w zespole mógł wreszcie "zerwać się z łańcucha" i znów prezentować co mu w duszy gra będąc gwiazdą wieczoru, a nie tylko gitarzystą stojącym na scenie po prawej stronie wokalisty (oczywiście tutaj upraszczam).
Wiadomo, że nie miał parcia na sukces komercyjny wydając płytę w mało komercyjnej wytwórni. Koncerty solo, a koncerty Bon Jovi to oczywiście zupełnie różne doznania. Nie da się tego porównać. Aftermath jest bardzo dobrą płytą- prawdziwą, samborową, płynącą z serca.
Coś się musiało zadziać w tej przerwie po której nastąpiło "screw You all" w Calgary, gdzie wypiął się na zespół i na fanów, na których mu tak bardzo podobno zależy. Wiadomo, że personal matter nie dotyczyło nikogo z jego rodziny. Wiadomo, że nie był obłożnie chory. Ta personal issue tkwi w jego głowie. Może poczuł się pewniej po solowej płycie i trasie, aprobacie fanów i specyficznej chemii live. I nie miałbym mu tego nawet za złe. Choć WAN - jak pisałem wcześniej - mi podchodzi jako płyta to rzeczywiście Sambory w niej jak na lekarstwo.
Jednak to jak postąpił - nie pojawiając się na koncercie i mając w dupie swojego pracodawcę i fanów, którym zawdzięcza swój sukces jest po prostu nie do wytłumaczenia. Każdy jeden na jego miejscu zostałby zwolniony po takiej akcji.
Piszecie, że na twitterze pieprzy oględnie, że "wie, ale nie powie" bo musi respektować umowę. Skoro zdecydował się wydawać płytę w niekomercyjnej wytwórni i tak posmakował solowego życia to pytam się dlaczego nie ma jaj by mówiąc w Calgary "A" powiedzieć teraz "B" i określić się jednoznacznie - nie wrócę do Bon Jovi bo jestem wypalony, bo trasa u mnie równa się wóda wołająca "WYPIJ MNIE". Pieprzę prawne zapisy - stać mnie na to by powiedzieć "odchodzę bo..." Tym całym zniknięciem wcale dobrej promocji swojej osobie nie zrobił. Przynajmniej nie w moich oczach.
Czas na wyjście z tego z twarzą już dawno dla Sambory minął. Zespół nazywa się Bon Jovi i jakby to mnie bardzo nie bolało to będzie istnieć dopóki Jon będzie chciał ciągnąć ten wózek. Sambora odejdzie. Świat się nie zawali. Będzie grać w klubach i spełniać się solo. Sam się odsunie na boczny tor, gdzie Nikki będzie mu wmawiać jakiego to dobrego życiowego wyboru dokonał. Richie staje się dla mnie przez te wszystkie akcje coraz bardziej obojętny i jest mi po prostu z tego powodu bardzo przykro
Wiadomo, że nie miał parcia na sukces komercyjny wydając płytę w mało komercyjnej wytwórni. Koncerty solo, a koncerty Bon Jovi to oczywiście zupełnie różne doznania. Nie da się tego porównać. Aftermath jest bardzo dobrą płytą- prawdziwą, samborową, płynącą z serca.
Coś się musiało zadziać w tej przerwie po której nastąpiło "screw You all" w Calgary, gdzie wypiął się na zespół i na fanów, na których mu tak bardzo podobno zależy. Wiadomo, że personal matter nie dotyczyło nikogo z jego rodziny. Wiadomo, że nie był obłożnie chory. Ta personal issue tkwi w jego głowie. Może poczuł się pewniej po solowej płycie i trasie, aprobacie fanów i specyficznej chemii live. I nie miałbym mu tego nawet za złe. Choć WAN - jak pisałem wcześniej - mi podchodzi jako płyta to rzeczywiście Sambory w niej jak na lekarstwo.
Jednak to jak postąpił - nie pojawiając się na koncercie i mając w dupie swojego pracodawcę i fanów, którym zawdzięcza swój sukces jest po prostu nie do wytłumaczenia. Każdy jeden na jego miejscu zostałby zwolniony po takiej akcji.
Piszecie, że na twitterze pieprzy oględnie, że "wie, ale nie powie" bo musi respektować umowę. Skoro zdecydował się wydawać płytę w niekomercyjnej wytwórni i tak posmakował solowego życia to pytam się dlaczego nie ma jaj by mówiąc w Calgary "A" powiedzieć teraz "B" i określić się jednoznacznie - nie wrócę do Bon Jovi bo jestem wypalony, bo trasa u mnie równa się wóda wołająca "WYPIJ MNIE". Pieprzę prawne zapisy - stać mnie na to by powiedzieć "odchodzę bo..." Tym całym zniknięciem wcale dobrej promocji swojej osobie nie zrobił. Przynajmniej nie w moich oczach.
Czas na wyjście z tego z twarzą już dawno dla Sambory minął. Zespół nazywa się Bon Jovi i jakby to mnie bardzo nie bolało to będzie istnieć dopóki Jon będzie chciał ciągnąć ten wózek. Sambora odejdzie. Świat się nie zawali. Będzie grać w klubach i spełniać się solo. Sam się odsunie na boczny tor, gdzie Nikki będzie mu wmawiać jakiego to dobrego życiowego wyboru dokonał. Richie staje się dla mnie przez te wszystkie akcje coraz bardziej obojętny i jest mi po prostu z tego powodu bardzo przykro

Everybody lies...but not about June 19th 2013, PGE Arena Gdansk and July 12th 2019, PGE Narodowy, Warsaw!!!
A dlaczego to Jon miałby wyciągać rękę na zgodę? Chęć zgody musi być obopólna. Widzę to tak, że to Richie zapoczątkował cały problem, wyszło to od Niego. On musi chcieć, dlaczego JBJ ma wyciągać rękę? Drzwi ma przecież otwarte od zawsze.Tomker pisze: Bo co innego może zmusić Jona do wyciągnięcia ręki na zgodę?
Problem stanowią zapewne żądania Sambory, na które Jon nie chce przystać. Przez 30 lat lider trzymał wszystko w ryzach i mniej więcej wszyscy byli z nim zgodni. Moim zdaniem to Rychowi poprzewracało się w głowie. David, Tico, Hugh nie myślą jakoś o odejściu z zespołu. Poza tym sami sugerowali, że winę ponosi raczej RS i jak najbardziej może tu chodzić o wiodący wokal w piosenkach, wykonywanie swoich piosenek na koncertach...
- Mkwiatek93
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 1389
- Rejestracja: 14 października 2012, o 21:11
- Lokalizacja: Lublin
A ja się zastanawiałam co się z Lubelakami dzieje, Prezes w Tatrach, Agata też niedawno jeszcze na wyjezdzie była
Tutaj w Lbn też go nie widziałam
A tak serio to tak naprawdę bez względu na to kto zaczął, kto zawinił, komu odwala itd ważne by znaleźli jakiś sensowny kompromis, a Richie wrócił do zespołu.
BJ bez Richiego to tak naprawdę JBJ & Friends, przynajmniej w moim odczuciu
Tutaj w Lbn też go nie widziałam
A tak serio to tak naprawdę bez względu na to kto zaczął, kto zawinił, komu odwala itd ważne by znaleźli jakiś sensowny kompromis, a Richie wrócił do zespołu.
BJ bez Richiego to tak naprawdę JBJ & Friends, przynajmniej w moim odczuciu

Hey I’m walkin’ wounded but I still believe
Learning how to fly with a broken wing...
Learning how to fly with a broken wing...
nowe tweety:
Richie Sambora @TheRealSambora 1 h
Good morning from Cali.. Just wanna thank all my twitter pals for your diligent support of Come back as me. Thanks for your loyalty...
Richie Sambora @TheRealSambora 1 h
Also wanna mention my pal and hero @DrBrianMay for his kind words.. Thank you my brother. Your a true legend...
Richie Sambora @TheRealSambora 1 h
Good morning from Cali.. Just wanna thank all my twitter pals for your diligent support of Come back as me. Thanks for your loyalty...
Richie Sambora @TheRealSambora 1 h
Also wanna mention my pal and hero @DrBrianMay for his kind words.. Thank you my brother. Your a true legend...
- Din_Winter
- Have A Nice Day
- Posty: 788
- Rejestracja: 26 listopada 2012, o 21:16
- Lokalizacja: Mława
jeśli chodzi o pogodzenie, to jak na razie Jon bardziej się stara,
1. Końcówka w wywiadzie przed koncertem w Detroit (która mnie nawet trochę wzruszyła
) (nie pamiętam dokładnie, ale to było m.in. coś w stylu: Drzwi są otwarte, czekamy na Ciebie, możesz wrócić.)
2.To co kiedyś podała BlackDot , że przed Blood on Blood w Hyde Parku powiedział coś (nie pamiętam co to było) ale tak samo pozytywne w kwestii powrotu Ryśka
2:0 dla Jona

1. Końcówka w wywiadzie przed koncertem w Detroit (która mnie nawet trochę wzruszyła
2.To co kiedyś podała BlackDot , że przed Blood on Blood w Hyde Parku powiedział coś (nie pamiętam co to było) ale tak samo pozytywne w kwestii powrotu Ryśka
2:0 dla Jona
Keep The Faith, because I Believe that Good Things Come To Those Who Wait
Ano Jon sie stara 
http://www.lastfm.pl/user/lemuryy
https://www.facebook.com/profile.php?id=100000264659045 - zapraszajcie,piszcie czy tam co chcecie,lubie gadac o muzyce!
https://www.facebook.com/profile.php?id=100000264659045 - zapraszajcie,piszcie czy tam co chcecie,lubie gadac o muzyce!