Zatem Jasiowi, w czasach świetności, dałabym jakieś 2,5-3 oktawy, nie wliczając falsetu oczywiście...
Dziś niestety to już nie to samo co kiedyś. Ale za to, porównując jego pierwsze występy wokalne, a obecne, widać jak wiele się nauczył jeśli chodzi o emisję - widać to choćby z układu jego ust, modulacji, nawet z ruchu scenicznego (jak ktoś uczył się emisji głosu, wie jak ważną rolę odgrywają np stopy, czy ugięcie nóg przy osiąganiu wyższych nut). Oczywiście, szkoda wielka że już nigdy nie usłyszymy oryginalnych rejestrów śpiewanych bez wysiłku - tj. na przykład "górek" z "Bed of roses" (niesamowite tam jest to c5), czy chórku z "Prayera". A że po 30 latach eksploatowania maksymalnie strun, on w ogóle jeszcze śpiewa (co prawda w niższym kluczu niż np. na demo) np. Always, to jest to, moim skromnym zdaniem, sukces.