NAJSŁODSZA I NAJMNIEJ SŁODKA PŁYTA AMERYKANÓW Z NEW JERSEY

[Sam Bora]

Do założenia tematu skłonil mnie ostatni wątek w topicu "Oceny Lost Highway"

Moim zdaniem John Bongiovi i spółka nigdy nie nagrali płyty pozbawionej choćby odrobiny wazeliny i lukru, płyty bez choćby kszty słodyczy. Jakie są wasze opinie?

[Damned]

Moim zdaniem nagrali, tyle że bez udziału Jona, a tytuł jej to Stranger In This Town. Oczywiście na siłę, znajdziemy i w niej jakieś słodkie akcenty, ale moim zdaniem ta produkcja odstaje od reszty pod tym względem.

Jeżeli chodzi o działalność Jona, to chyba album Blaze of Glory będzie najlepszym przykładem, ale ogólnie rzecz biorąc masz rację. W każdym albumie są jakieś przesłodkie ballady.. tak było zawsze i będzie. Taka jest natura naszych kompozytorów, a zwłaszcza Jona. Od zawsze odnosiło to sukces, więc nie spodziewałbym się zmian w tej kwestii.

[prezes1]

Cholera, zobaczyłem początek tematu i już myślałem że to Damned założył temat o kobietach...
Zgadzam się z Damned, te 2 solowe to jedyne rodzynki w cieście...

[Agata BJ]

Najsłodsza? Hmm...trudno powiedzieć, ale ja bym powiedziała, że Bounce. Jako pierwsza przychodzi mi na myśl. Co prawda ma ona mocne kawałki, ale kojarzę ją głównie z piosenką All About Lovin' You - sama nie wiem dlaczego. Być może z tego powodu, że była ona singlem. Do tego Open All Night i już mamy słodkość jak trzeba

Cholera, zobaczyłem początek tematu i już myślałem że to Damned założył temat o kobietach...

A nikt nie zabrania zakładać tematu o kobietach czy innych tego typu zjawiskach, oczywiście w dziale Hyde Park

[EVENo]

Najsłodsza zdecydowanie What About Now, bo to płyta najbardziej popowa ze wszystkich, a dla mnie pop to po prostu słodycz. O Bounce i Lost Highway ciężej mi się wypowiedzieć, bo połowy piosenek nie słyszałem od wieków i nie wiem czy chcę sobie przypomnieć jak brzmią

Natomiast najmniej słodką trudno wybrać, bo faktycznie na każdej coś jest. Od She Don't Know Me, przez Without Love i In These Arms, po Kapitana Crasha i Because We Can. Chyba jednak postawię na These Days, gdzie nutkę słodyczy można odczuć przede wszystkim w If That's What It Takes.

[Cleevleen]

Co do najsłodszej, u mnie sprawa przedstawia się podobnie jak u EVENo. Z racji rzadkiego słuchania 2 przedostatnich albumów tu postawię na WAN.

Najmniej słodka? Oczywiście, że na każdej było coś słodkiego, Jon w końcu nie pozwoliłby na brak choś jednej ballady i odrobiny lukru Wydaje mi się, że najmniej w Slippery i These Days. W ich przypadku słodycz stanowi pewnego rodzaju mniejszość, a na reszcie zwykle moim zdaniem kołysze się w okolicach 50% zawartości.

[medicineman90]

Najmniej słodka - zdecydowanie These Days.
Najsłodsza... ? Mam dylemat, ale postawie chyba na ich debiutancką płytę.

[usunięty użytkownik 4858]

"Najsłodsza" to oczywiście WAN, a najmniej "słitaśna" to Stranger in this town. najmniej "słodka" z Jonem na wokalu to These Days