KondZik pisze:Sam Bora pisze:Damned pisze:Oto najlepsza wersja
Hey God (jaką słyszałem)... to wykonanie miało pierwotnie znaleźć się na
One Wild Night Live 1985-2001. Swoją drogą szkoda, że nie był to dwupłytowy album. Zwróćcie uwagę co Jon wyprawia po solówce Sambory:
Bon Jovi - Hey God (Melbourne 1995)
Jon nie wyprawia nic szczególnego. Zresztą Bon Jovi jest zbyt lajtowe.
No wiadomo, w porównaniu do AIC to lajtowe. Ale w takim razie po co tutaj siedzisz?
To inna muza, zresztą zobacz co BJ osiągnęło a co AIC.
Anyway

Po co ja zaczynam taką dyskusje.
Wiesz, jakakolwiek dyskusja na temat osiągnięć AiC i BJ jest bezzasadna. Bon Jovi grali/grają fajną przyjemną muzyke radiową; gitarową ale zawsze skierowaną do mas. Alice In Chains bazował na epoce, nurcie, określonych słuchaczach. Zespół ceniony jest choćby w środowisku metalowym - głównie za sprawą tego co robili we wczesnych latach działalności. Mniejsza jednak o to. To zupełnie inne światy muzyczne, inna wrażliwość, inny ciężar gatunkowy.
Lubię Bon Jovi za tą szczyptę pieprzu w ich dokonaniach, za luz i polot. W mojej opinii ciężkie kawałki pasują do nich jak wół do karety. Za to w rajcownym graniu w stylu "Livin' On A Prayer", "Bad Name", Lay...", "It's My Life" czy "Something For The Pain" nie mają sobie równych. "Hey God" również mozna pod tego rodzaju granie podciągnąć.
Dla jakotakiego porównania zapraszam tutaj
http://www.bonjovi.pl/forum/topics25/pl ... vt2874.htm