Offtop
Moderatorzy: Adm's Team, Mod's Team
Sorry, nic takiego u mnie na razie nie miało miejsca. Moje życie jest tak z góry zaplanowane i przewidywalne że przypomina buddyjski klasztor. Przez ostatnie lata nie wydarzyło się u mnie żadne przełomowego czy wartego uwagi. ?yję po prostu jak asceta. Nie chodzę na żadne koncerty, dyskoteki czy inne imprezy, bo nie widzę w tym nic wartego uwagi (w moim mniemaniu). Można powiedzieć że jest tak samo atrakcyjne jak muzyka Sigur Rós dla gorących 15, żyjących pełnią życia.
Chodziłeś chociaż na WF w szkole?Geminiman019 pisze:Sorry, nic takiego u mnie na razie nie miało miejsca. Moje życie jest tak z góry zaplanowane i przewidywalne że przypomina buddyjski klasztor. Przez ostatnie lata nie wydarzyło się u mnie żadne przełomowego czy wartego uwagi. ?yję po prostu jak asceta. Nie chodzę na żadne koncerty, dyskoteki czy inne imprezy, bo nie widzę w tym nic wartego uwagi (w moim mniemaniu). Można powiedzieć że jest tak samo atrakcyjne jak muzyka Sigur Rós dla gorących 15, żyjących pełnią życia.
Ja nie jestem żadnym no-lifem, a gier sieciowych brzydzę się pod każdą postacią, zupełnie jak Billa Kaulitza z Tokio Hotel. Ja po prostu wpadłem w depresję (mamy przecież jesień) i na razie nie znalazłem niczego co mogłoby mnie zainteresować i wybudzić z letargu. Jednak liczę na to że to się dobrze skończy.
Porównałem sobie japońskie i amerykańskie animacje (rysunkowe) i stwierdzam że Anime są że tak powiem... jakieś upośledzone. Niby od strony wizualnej są pierwsza klasa (dopracowanie detali, kolory, cieniowanie, światła), ale ich animacja woła wręcz o pomstę do nieba. W czym rzecz? Postacie są sztywne i pozbawione życia jak manekiny. W ogóle to na wietrze powiewają im tylko włosy i ubrania, a sam osobnik stoi nieruchomo jak kołek. Postacie w ogóle nie wyrażają emocji zmienną mimiką twarzy oraz gestami ciała. Nie mówię już o tym cała animacja mówienia to góra trzy klatki. Japońscy animatorzy bardzo oszczędzają tworząc Anime; dlatego robią w sumie koło kilkuset różnych klatek i je powtarzają. Natomiast w USA robią osobno każdą klatkę animacji, a ich może być wiele tysięcy. Mówiąc pokrótce, postacie z japońskich Anime w ogóle nie mają tego ADHD rodem z kreskówek Disneya.
- Agata BJ
- Administrator
-
Have A Nice Day
- Posty: 4227
- Rejestracja: 16 września 2005, o 18:51
- Ulubiona płyta: These Days
- Lokalizacja: Lublin / Edynburg
- Kontakt:
Drogi Geminiman,
Japońskie anime tym właśnie się charakteryzuje, że oszczędne jest w dodatkowe linie. Nie zgodzę się jednak, że to czyni postaci upośledzonymi. Czasem nawet jedna kreska świadczy o jakiejś emocji.
Właściwie anime albo się uwielbia albo nie cierpi. Duże oczy, małe nosy i usta niekoniecznie są dla każdego przyciągające. Postaci często też mówią w dziwny sposób - piskliwym głosem lub w dość szybkim tempie. Jednak w japońskiej animacji najistotniejsza jest jednak fabuła, która niejednokrotnie ambitniejsza jest od niejednej, wielkiej amerykańskiej produkcji.
Anime amerykańskie to, moim zdaniem, nędzna podróbka japońskiej sztuki.
Japońskie anime tym właśnie się charakteryzuje, że oszczędne jest w dodatkowe linie. Nie zgodzę się jednak, że to czyni postaci upośledzonymi. Czasem nawet jedna kreska świadczy o jakiejś emocji.
Właściwie anime albo się uwielbia albo nie cierpi. Duże oczy, małe nosy i usta niekoniecznie są dla każdego przyciągające. Postaci często też mówią w dziwny sposób - piskliwym głosem lub w dość szybkim tempie. Jednak w japońskiej animacji najistotniejsza jest jednak fabuła, która niejednokrotnie ambitniejsza jest od niejednej, wielkiej amerykańskiej produkcji.
Anime amerykańskie to, moim zdaniem, nędzna podróbka japońskiej sztuki.
Niedokładnie zrozumiałaś o co chodziło mi z tym upośledzeniem Anime i chyba mam pewną rację. Jak wiesz technika animacji daje bardzo duży potencjał, lecz Japończycy nie wykorzystują nawet 10 procent jej możliwości. Tną koszty zrobienia takiego serialu za każdą cenę (robią w sumie kilkaset klatek animacji i je powtarzają). Dla mnie to niemal ociera się o granice absurdu. Postacie są niezwykle sztywne i wykonują bardzo ograniczone ruchy, które na dodatek nienaturalnie wyglądają. Mogliby przynajmniej dopracować animację mówienia, bo przypomina rybę wyciągniętą z wody. Czy oni nie wiedzą co to jest lip-sync? Jeżeli będą zaś próbować robić szybko zmieniające się różne klatki, to efekt będzie tragiczny. Albo będzie brak płynności przypominający film poklatkowy, albo taki potworek jak 167 odcinek "Naruto: Shippuuden". Można pęknąć ze śmiechu gdy Pain wykrzykuje że "Mój ból jest dużo większy niż twój!" (wygląda wtedy jak Rageman z Komixxów). Zresztą trzeba to zobaczyć http://www.youtube.com/watch?v=ow0hRopX ... re=related
Ja pierdziele Gem... nie jestem jakimś fanem mangi i anime, raczej mam do tego stosunek obojętny, ale to co wypisujesz to przekracza wszelkie granice
Nie potrafisz zrozumieć, że manga i anime to istotna część kultury i tradycji japońskiej? Dla Japończyków i zresztą nie tylko dla nich to sztuka. Uszanuj formę w jakiej to powstaje albo przerzuć się na odmóżdżające amerykańskie bajki robione techniką komputerową. W pewnych dziedzinach nadmierny postęp technologiczny, czy inna forma ingerencji nie są wskazane. To tak jakbyś kazał wszystkim muzykom spalić przestarzałe Fendery, przestarzałe VOX'y i Marshall'e a następnie zastąpił je samplami, komputerami i tą całą elektroniką po której sam nie tak dawno jechałeś. Manga jest dla specyficznej grupy ludzi, jak Ci się nie podoba to nie oglądaj... ale uszanuj też odmienną kulturę i nie wypisuj takich bredni 
To nie tak Scrooge. Ja bardzo lubię mangę i anime oraz podoba mi się ten ich specyficzny styl rysowania. Mnie po prostu trochę rażą te absurdalne ograniczenia w procesie animacji. Tak naprawdę chodziło mi tylko i wyłącznie o kwestie techniczne, nic ponadto. Szczerze to ja się naprawdę brzydzę tego co nazywasz odmóżdżającymi amerykańskimi bajkami robionymi techniką komputerową (dzień zamknięcia studia Pixar, byłby najszczęśliwszym dniem mojego życia).
Ja jestem bardzo specyficznym osobnikiem myślącym w skrajny sposób. Dla mnie wszystko jest jasne i wyraźne: czarne jest czarne a białe jest białe. Nie ma dla mnie pośrednich odcieni szarości. Wszystko biorę w skrajnie dosłowny sposób. Nie umiem dostrzec ukrytych przesłań, podtekstów czy przenośni, gdy próbuję rozmawiać z innymi ludźmi. Ja mam coś nie tak z łepetyną, dlatego mój sposób myślenia przypomina siedmioletnie dziecko.